W piękny, sierpniowy wieczór wybrałam się z przyjaciółmi na dyskotekę. Spotkałam tam Daniela, chłopaka który już dawno zwrócił moją uwagę swoją osobą... Okazało się, że mamy wspólnych znajomych, więc dane nam było się poznać.
Za tydzień miną 3 lata odkąd jesteśmy razem. Daniel (bo tak ma na imię) ma cukrzycę typu I. Początki naszego bycia razem były trudne, Daniel nie chciał przyznać się do swojej choroby... O wszystkim dowiedziałam się całkiem przypadkiem od jego mamy. Myślałam, że milczał bo się jej wstydził... teraz już wiem, że nie chciał mnie stracić.
Kiedy już o wszystkim wiedziałam zaczęłam się interesować tą chorobą: zaczęłam czytać książki o cukrzycy, wypytywać znajomych lekarzy... ale najbardziej lubiłam rozmawiać z nim i wypytywać się o każdy szczegół. Pragnęłam tylko jednego- CHCIAŁAM MU POMÓC!
Daniel jednak denerwował się zawsze wtedy, gdy zaczynał się temat jego choroby, pytałam i nie uzyskiwałam odpowiedzi. Oburzał się jak przyłapał mnie na czytaniu artykułów i książek poświęconym cukrzycy. Denerwowało mnie jego zachowanie, ale jakoś to wytrzymywałam... do czasu...
Pewnego dnia wybraliśmy się na spacer nad jezioro. Wpadłam na głupi pomysł żebyśmy wbiegli po 136 schodach, które wiodą na naszą tamę jeziora. Nie wiedziałam wtedy, że przy takim wysiłku fizycznym Daniel będzie musiał nadrobić spalony cukier, bo inaczej może to się źle skończyć...
W drodze powrotnej (w której mieliśmy do pokonania ok. 7km) Daniel zaczął zachowywać się dziwnie: tracił czucie w nogach, pocił się, był praktycznie nie przytomny, nie panował nad swoimi słowami, ruchami...
Byłam przerażona, nie wiedziałam co się stało i jak mu pomóc, ale wiedziałam że nie mogę panikować! Z trudem, ale wspólnie doszliśmy do znajomych. Tam Daniel poprosił o dżem... zjadł i po kilku minutach było wszystko dobrze. Nienawidziłam siebie za to, że chciałam iść na ten spacer i biec po schodach! Miałam okropne wyrzuty sumienia. Najbardziej bolało mnie to, że nie potrafiłam mu pomóc. Na następny dzień postanowiłam poważnie porozmawiać z Danielem.
Powiedziałam, że chce wiedzieć o wszystkim, bo kocham jego chorobę tak mocno jak jego. Kocham ją, bo jest częścią osoby, która nadała mi sens życia, osoby bez której świat dla mnie przestał by istnieć!
Od tego momentu wiem już wszystko o cukrzycy i czuję się tak jakby ona też była częścią mnie, bo oddałam cukrzykowi w opiekę swoje serce. Na swoją rocznice bycia razem planujemy zaręczyny. Mam nadzieję, że będzie nam dane mieć dzieci, nie boje się tego, że odziedzicza chorobę, bo wiem, że z cukrzycą można żyć, wystarczy o siebie dbać.
Chory to nie znaczy gorszy!
Nauczmy się kochać ludzi!
Magda