W 2016 roku Andrzej Michalik przepłynął kajakiem Wisłę, chociaż wcześniej nie pływał kajakiem. Było to dla niego wielkie wyzwanie. Z rozmowy dowiadujemy się ile trwały przygotowania, ile czasu zajęła cała wyprawa oraz jak wygląda standardowy dzień podczas takiej wyprawy. Andrzej opowiada o noclegach w namiocie, burzach i ulewach. Mówi o tym, jak kontrolował poziom cukru we krwi i jak radził sobie z pojawiającymi się niedocukrzeniami.
Nie miałem doświadczenia wyprawowego. Dużo mnie to stresu kosztowało. Jak sobie czytałem na temat Wisły, wypowiedzi ekspertów, to pojawiła się informacje o burzach, o falach, o dziurawym kajaku. Mówię >ojejku< żeby mi się to tylko nie przydarzyło. Okazało się, że wszystko się mi przydarzyło. Miałem 10 burz, Wisła przybrała około metra, jak płynąłem, byłem zatruty, straciłem pierwszy kajak, itd. opowiada Andrzej Michalik. I dodaje: Cukrzyca przy moim stażu była tutaj mniejszym problemem, chociaż musiałem troszkę bardziej się pilnować. Wysiłek 14-15 godzin. Nie wiedziałem jak organizm zareaguje, czy będą spadki, czy nie, czy organizm będzie zakwaszony dodaje.
Jego drugi projekt zrealizował w 2017 roku, był to "Słodki Bałtyk". Samotnie przeszedł pieszo ok. 600 km wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Po plaży i piasku. Andrzej wspomina co było największym problemem podczas tej wyprawy i gdzie nocowała. Dowiadujemy się, co sprawiało najwięcej trudności i jak poradzić sobie z motywacją do osiągnięcia zamierzonych celów.
Bąble pojawiły się już drugiego dnia. Próbowałem dobre buty, skarpetki bawełniane, ale niestety - bąble, bąble, bąble. I druga sprawa. Jak się szykowałem do Bałtyku, to mówię tu mam filtr do wody, nie ma problemu, zupki będę sobie gotował. A jednak - przecież to jest morze, woda jest słona. Drugim problemem była woda. Zawsze miałem zapasową butelkę w plecaku i miałem dużą półtora litrową butelką przy sobie i jak tylko trochę upiłem to od razu ją uzupełniałem. Cukrzyca bardzo nie szkodziła, ale była ze mną mówi Andrzej.
Ostatnią, trzecią wyprawą, zrealizowaną przez Andrzeja był "Słodkie punkty". Tym razem podróżnik przeszedł z najbardziej wysuniętego punktu na północ Polski do najwyższego położonego punktu na południu Polski. Jakieś 790 km. Finałem wyprawy było wspięcie się na Rysy. Dużym problemem były stopy i bolesne bąble, który cały czas mu towarzyszyły. Podczas tej podróżny, w schronisku górskim, spotkał dziewczynę - obecnie narzeczoną. Andrzej w rozmowie wspomina te chwile.
Cukrzyca aż tak bardzo nas nie ogranicza. Możemy realizować każde marzenia. Możemy robić z nią dużo. Książki mówią o pewnych ramach, ale my musimy cukrzycę dobrze poznać, jak ona się z nami obchodzi. Poznajmy ją w małych kroczkach. To, że mi się udały te trzy wyzwania, to było poprzedzone przygotowaniami, ale grałem też kiedyś w tenisa stołowego w lidze, uprawiałem też dużo sportu. Znam swoją koleżankę cukrzycę i z tym doświadczeniem i z głową - kontrolowałem wszystko. Spełniajmy swoje marzenia. Mamy jedno życie. Nie rezygnujmy z planów, marzeń, tych małych i dużych mówi Andrzej Michalik.
Na koniec Andrzej Michalik opowiada o tym, jak obecnie wygląda jego aktywność fizyczna, jaki sport poleciłby diabetykowi, który na co dzień ma mało wspólnego z regularnym treningiem oraz opowiada o swoich planach i zamiarach na kolejną już, czwartą, wszystko wskazuje, że rowerową wyprawę.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.