Wtorek, godzina 12:32 - ból brzucha, przerażliwy ból. Pomyślałam sobie: " Ech tam... pewnie znowu grypa żołądkowa, poczekam jeszcze ze dwa dni, może samo przejdzie".
Minęła środa, czwartek, a ból się nasilał. Do tego doszła jeszcze gorączka 39 stopni. No trudno, muszę iść do lekarza. zapisze jakieś antybiotyki, coś na gardło i po bólu. Tak więc w piątek rano postanowiłam wybrać się do lekarza rodzinnego.
Pani doktor była bardzo miła, zbadała mi brzuch, po czym zaleciła badania ogólne: krew, itp.
Hm... po co badania, skoro tak naprawdę chyba nic mi nie jest - pomyślałam, ale jestem osobą, która raczej stosuje się do wskazówek lekarza, więc posłusznie popędziłam zrobić badania i mieć to wszystko wreszcie z głowy.
Wchodząc do gabinetu zabiegowego, jak zwykle zrobiło mi się słabo, ale musiałam się jakoś trzymac. Pobrano mi krew i kazano przyjść w poniedziałek po odbiór badań.
Szczęśliwa, że już po wszystkim już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam swoje nazwisko i przerażony wzrok pani pielęgniarki. Zawróciłam i okazało się, że muszę powtórzyć badanie, bo coś tam jest nie tak.
Pani pielęgniarka wyjęła jakiś dziwny przyżąd, po czym ukuła mnie w palec i kazała poczekać.
Ach te przychodnie - pomyślałam - nigdy nie zrobią nic dobrze. Czekałam 15 sekund i okazało się, że muszę iść z powrotem do pani doktór, bo mój cukier jest za wysoki ( 439 ). Uuu... i tu już zaczynało się robić niebezpiecznie...
Idąc na drugie piętro, czułam dziwny niepokój w sercu, jednak nie miałam zielonego pojęcia, co może oznaczać ta diagnoza.
Weszłam bardzo speszona do gabinetu pani doktór, podając jej wyniki badań cukru?! Usłyszałam jedynie: " Kochanie szybko do szpitala, masz cukrzycę" i wtedy nogi się pode mną ugięły. Myśli kołatały się po głowie: jak to?, dlaczego?, co to oznacza?, skąd?, co to jest?
Po dwóch godzinach byłam już w szpitalu, na oddziale diabetologii. Tam właśnie dowiedziałam się co to jest cukrzyca, skąd się bierze i czym się objawia. Dowiedziłam się, dlaczego wchłaniałam hektolitry napojów, dlaczego chudłam, zamiast tyć ( przy wzroście 167 cm - ważyłam 44,5 kg ).
Teraz mija już trzeci tydzień odkąd zapadł ten wyrok. Mam cukrzycę typu 1, tak zwaną insulinizależną.
Moje życie zmieniło się diametralnie. Cztery razy w ciągu dnia muszę zażywać insulinę ( niestety nakuwając się), trzymać się ścisło diety, uprawiać sporty i przeżywać " skoki " cukru.
No cóż, choć mam dopiero 20 lat, muszę się pogodzić z tym, co mi się przydażyło i nauczyć się z tym życ.
Mam nadzieję, że poradzę sobie w moim nowym życiu, czego życzę wszystkim " cukiereczkom " ( tak mnie nazywają znajomi ).
Pozdrawiam serdecznie i trzymam za Was kciuki. :))))
Dorota