Cały świat mi tak dobrze życzył, abym była "producentem słodyczy".
Od rana do wieczora ją produkuję i dlatego się tak wspaniale się czuję.
A gdy ją zaczęłam produkować w nadmiarze, to spakowano mi bagaże i odesłano za morze.
O mój boże, o mój boże, kto mi teraz pomoże.
Tak sobie myślałam, ale gdy się zdecydowałam, powiedziałam prosto, tylko nie skacz z mostu,
I tak ci to nic nie da, i tak nie będziesz bliżej nieba.
Wolałam mieć w sobie diabełka aniżeli aniołka, co zwie się perełka.
Uśmiechu nabrałam w usta i rzekłam wio koniku, wiśta wio.
Teraz sobie siedzę w swojej topieli i ogród od różnokolorowych kwiatów, aż się mieni,
Sąsiedzi, którzy przyjeżdżają z daleka wywracają oczyma jak ta płynąca rzeka.
A ja rozmawiam z moją przyrodą, bo jestem w zgodzie z modą.
Do obcych kotków i piesków się uśmiecham, czasem zostawiam im jedzenie i miseczkę mleka,
A one się też cieszą, bo promienie radości, we mnie świecą,
zadzierają noski do góry, jakby patrzyły na moją fryzurę,
która ma różne kolory oczywiście we wzory.
A pszczoły krążą wokół mojej posiadłości zbierając nektar w takiej ilości, jaki potrzebny im jest dla
siebie i innych gości i one też swoją produkcję słodkości rozwijają i wszystkim spragnionym tego
pożywienia dostarczają.
Z tego wiersza morał taki wynika: bież za rogi tego byka i nie martw się o nic,
bo natura da ci wszystko czego tylko chcesz,
KOCHAJ JĄ I JEJ WIERZ!
Marysia