Artykuł pochodzi z cyklu "Życie z cukrzycą" ukazującego się regularnie na stronie http://www.accu-chek.pl/pl/zyciezcukrzyca/zycie_codzienne.html
Wiem, że też Was interesuje cukrzyca. Interesuje Was, bo Wasz partner - dziewczyna, chłopak, mąż, żona - żyje z cukrzycą. A skoro żyjecie razem, to cukrzyca jest Waszą wspólną sprawą. Pytanie tylko, jak się w tej sytuacji, czyli bliskiej relacji z osobą z cukrzycą odnaleźć? Albo po pierwsze jak ją w ogóle zacząć i w jaki sposób stanowić być może oparcie w dalszej - wspólnej już drodze? Ten tekst kieruję do Was - partnerów obecnych i tych potencjalnych, którzy wahają się lub po prostu mają małe wątpliwości. Sprawdźcie różne scenariusze i taktyki oraz wybierzcie, która według Was jest najbardziej rozsądna.
1. Zapoznanie
a) Znamy się tylko z widzenia....
"Podoba mi się Michał z III b. Ja chyba mu też, bo ciągle tak na siebie zerkamy na korytarzu. Na ostatniej dyskotece zapoznaliśmy się, tańczyliśmy i myślę, że coś z tego dalej będzie. Wiem, że Michał zawsze nosi przy spodniach, taki mały aparat. Koleżanki z jego klasy mówią, że to pompa insulinowa, bo Michał ponoć ma cukrzycę. Nie wiem konkretnie co to jest, ale słyszałam, że dużo starszych ludzi to ma. Bardzo mnie korci, żeby spytać go co to za urządzenie i o co w ogóle chodzi - chciałabym w ogóle wiedzieć o nim jak najwięcej! Pytanie tylko, czy w ogóle mogę spytać, czy on się nie obrazi? Czy mnie wyśmieje, że nie wiem? Czy odpowie że to nic i żebym się nie interesowała?"
No i jak sądzicie, co można 15-letniej Oli odpowiedzieć? Oczywiście najrozsądniejszym wydaje się przy nadarzającej się okazji spytać: "co tam masz?". Szczególnie w sytuacji, w której Michał właśnie używałby pompy, programował bolusa czy robił z nią coś innego. My, osoby z cukrzycą, często same chcemy Wam opowiedzieć o swoim życiu, chcemy podzielić się z Wami informacjami o cukrzycy. Tylko z drugiej strony też nie chcemy jej narzucać już od razu, w pierwszym możliwym momencie. Ja osobiście cukrzycę mam już długo i często nawet widzę tę minę: "co to jest, spytałbym, ale się boję" i sama, specjalnie zaczynam wątek. Wyciągam glukometr by zmierzyć cukier i od razu jest stworzona "atmosfera" do pogadania. Im bardziej my sami cukrzycę traktujemy jako coś normalnego, nie przesadzamy z przedstawianiem swej "dramatycznej" sytuacji ( np.: "wiesz, w każdej chwili mogę stracić przytomność!"), bez niepotrzebnej estymy, tym bardziej to samo podejście będą mieli inni. A Wy - nasi towarzysze - możecie po prostu słuchać, być dyskretni i nie nachalni, no i na pewno byłoby mi miło, gdybyście za naszymi plecami nie plotkowali! Odpowiadając jeszcze raz: czy możemy spytać o interesujące nas zagadnienia? Tak, możecie, ale najlepiej poczekajcie, aż sami damy Wam znak, że cukrzycowych czynności nie wstydzimy się przy Was robić. Do "cukrzycowych opowieści" jesteśmy już przyzwyczajeni. Chyba, że natraficie na kogoś, kto bardzo się cukrzycy wstydzi i ukrywa ją jak tylko może. Jeśli cukrzyca to tajemnica, a my nawet niechcący mamy jakieś podejrzenia, to nie wyskakujmy jak Filip z konopi, tylko grajmy w tą narzuconą grę i udawajmy, że nic nie widzimy. W innym wypadku takiego osobnika możemy dodatkowo speszyć.
b) dobra koleżanka, ale nigdy w cukrzycę nie wnikałem
"Wiem, że Ala ma cukrzycę. Znamy się prawie od zawsze, mieszkaliśmy na tej samej ulicy. Coś tam mi nawet mama opowiadała, kiedy Alicja nagle musiała wrócić z podwórka do domu. Nigdy jednak ani o cukrzycę nie pytałem, i choć ostatnio poznaliśmy się jakby na nowo, nie wiem, czy już w ogóle wypada zapytać? Może powinienem był to wiedzieć dawno temu, a kiedy teraz "podrążę temat", Ala się zdenerwuje, że do tej pory nic nie wiem, a przecież powinienem".
Rada jest krótka - nikt nie ma obowiązku wiedzieć o nas wszystkiego, nikt nie musi wiedzieć co to jest cukrzyca i skąd się bierze. W mojej ocenie, jeśli jesteście osobami, które są naprawdę blisko, nie ma najmniejszych przeciwwskazań do tego, by o wszystkich aspektach życia rozmawiać szczerze, także o cukrzycy. Z drugiej strony przecież nie każdy wie, z czym się cukrzycę "je" i choć mamy mnóstwo znajomych, to niekoniecznie muszą oni o naszej cukrzycy wiedzieć. W sumie - całe szczęście, bo chyba niekoniecznie bym chciała, by "znajomi" (tak tak, tych jest dużo, szczególnie na Facebooku) znali mnie tylko z jednej cechy- cukrzycy. Kasia? A, ta co ma cukrzycę? Brr...
Myślę, że najlepszą okazją do pogadania o cukrzycy będzie wspólne wyjście (np. na pizzę), albo jeszcze lepiej - wspólny wyjazd. I zapewniam Was, że ochotę na podzielenie się paroma słowami będzie mieć też właśnie ta osoba z cukrzycą. Na pytania nigdy nie jest za późno! A my - "cukrzycowcy" - prawdopodobnie bardziej będziemy się cieszyć, że ktoś wyraża zainteresowanie nami, pewien rodzaj troski, nie lekceważy tego istotnego aspektu naszego życia. A jeśli jeszcze spyta: "czy mogę jakoś pomóc", to będziemy w siódmym niebie (szczególnie gdy do tej osoby czujemy tzw. "miętę"). Dlatego zachęcam śmiało: gdy relacja trwa już wystarczająco długo i tajemnic przed sobą nie macie, sfery zdrowotnej one też nie powinny dotykać.
c) Jak piorun z jasnego nieba
O taką sytuację podpytałam męża, bo przy naszym zapoznaniu - wyglądało to mniej więcej jak w podtytule. Zdarzają się sytuacje, gdy swoją drugą połówkę poznajemy na wyjeździe, na wakacjach, w samolocie, na łodzi itp. My poznaliśmy się na rejsie jachtem morskim, gdzie ja byłam uczestniczką, a Kuba i jego brat ową przeprawę po greckich Cykladach organizowali. Spytałam Kubę, czy pamięta jak to było z tą moją cukrzycą, kiedy się dowiedział, czy było to dla niego w jakiś sposób krępujące i problematyczne. Odpowiedział mi tak: "Zainteresowało mnie to, co tam miałaś zwisającego na pasku z taką małą rurką. Pamiętam, że zapytałem się co to jest, Ty powiedziałaś, że to pompa insulinowa, bo masz cukrzycę. Nie miałem specjalnie wtedy pojęcia co to jest. Jakoś też nie bardzo się przejąłem faktem Twojej cukrzycy, bo byliśmy już po kilku dniach na morzu, więc od razu wydawało mi się oczywiste, że z "tym" się żyje. I to, że żyje się normalnie. Takie miałem wrażenie patrząc jak bawisz się na wakacjach. A dziś to wrażenie zmieniło się w całkowitą pewność".
2. To już coś poważnego. Na ile poważnie mam traktować cukrzycę?
Z fazy pierwszych pytań, niepewności, wątpliwości, przechodzimy dalej, do trwałego związku. Jako towarzysze osoby z cukrzycą możemy przyjąć trzy postawy: możemy w ogóle się wycofać, możemy być zdrowo zaangażowani, lub zaangażowani za bardzo, a wręcz przewrażliwieni. Z czym wiążą się poszczególne podejścia?
a) Wycofanie
Hipotetycznie najłatwiejsze wydaje się być wycofanie. Jego/jej cukrzyca - jego/jej sprawa. "Niech sam sobie wylicza te wymienniki, niech sam chodzi do poradni, niech sam się martwi i ogólnie rzecz biorąc - radzi sobie sam, tak jak to było do tej pory. Bo w sumie jak ja - osoba z zewnątrz - mogę pomóc?" A właśnie, że możesz bardzo. Druga osoba może być wspaniałym motywatorem, może być wsparciem. To nie jest tak, że my wszystko wiemy i chcemy by cukrzyca pozostała naszą sprawą. Też mamy wiele wątpliwości - zarówno zdrowotnych, takich jak kontynuacja lub zmiana terapii, wybór lekarza, kwestie finansowe związane z leczeniem, jak i dotyczących przyszłości i potencjalnych potomków, pracy, czy wyjazdów zagranicznych.
Przez wszelkie problemy zawsze lepiej iść razem, wspaniale jest mieć osobę, z którą te wszystkie rzeczy można omówić, otrzymać radę, dojść do jakiegoś konsensusu. Choć cukrzyca bezpośrednio dotyczy nas, "cukrzycowców", to pośrednio oddziałuje na całe nasze otoczenie, szczególnie to najbliższe. Oczywiście może to być trudne, możecie to traktować jako wyzwanie. Ale pamiętajcie, jeśli ma to być poważny związek, to podstawowym jego aspektem jest zaufanie, oddanie, i bycie ze sobą "na dobre i złe".
b) Zaangażowanie
Muszę szczerze przyznać, że wzrusza mnie, gdy do poradni diabetologicznej - do lekarza, czy na szkolenie, pacjent z cukrzycą przychodzi z towarzyszem. Nieraz zdarzyło mi się szkolić z różnych aspektów życia z cukrzycą nie samego zainteresowanego, ale jego dziewczynę, narzeczoną czy żonę (i odpowiednio chłopaka, narzeczonego, męża). Ze swojej subiektywnej perspektywy uważam, że dla osoby z cukrzycą, która staje przed pewnym wyzwaniem: zmianą leczenia, modyfikacją przyzwyczajeń jedzeniowych, edukacją do życia z cukrzycą, wsparcie w postaci obecności drugiej osoby może być ogromnie istotne. A i dla Was jest to wejście w ten nasz "cukrzycowy" świat, zobaczenie "na żywo" naszych wieloletnich doświadczeń, które daje możliwość lepszego zrozumienie nas samych.
Choć zazwyczaj z cukrzycą dogaduję się dobrze, mam też czasem - jak wszyscy - słabsze chwile. Ogromną pomocą jest wtedy dla mnie rozmowa z bliską osobą, czy nawet zwykłe pytania, "jak się czujesz" i "czy mogę jakoś pomóc?", które padają z jej ust.
c) Zaangażowanie "przesadzone"?
Pytanie, czy jeśli się angażować, to w jakim stopniu? Myślę, że to już zależy od subiektywnych potrzeb Waszego partnera. Niektórzy nie lubią, gdy inni się nad nimi pochylają, chcą być samodzielni i niekoniecznie lubią np. okazywać słabości. Dla takich osób ciągłe pytanie "jak się czujesz" i chęć ciągłego niesienia pomocy może zostać odebrana jako rola "nadopiekuńczego rodzica", od którego najchętniej bym się uwolniła. Ale niektórzy chcą zaangażować swoich partnerów np. do wspólnego wyliczania wymienników, a nawet dawkowania insuliny. W tej kwestii musicie sami ustalić, zapytać, czego Wasz partner od Was oczekuje. Mnie osobiście irytowałoby gdyby Kuba (dla niewtajemniczonych - mój mąż) codziennie po kilka razy mi przypominał "zbadaj cukier". Ale wiem, że niektórym, szczególnie tym, którzy sami mają problemy z pamiętaniem o pomiarach, taki rodzaj wsparcia może być bardzo pomocny.
To, czego na pewno powinniście uniknąć, to oceniania, porównywania, czy wytykania nam naszej cukrzycy, obgadywania nas czy skarżenia na nas naszym rodzicom czy lekarzom. To, że Wam ufamy nie znaczy, że chcemy by o naszych problemach wiedział cały świat. Absolutnie fatalnym jest także usprawiedliwianie jakiś swoich decyzji, lub niepowodzeń życiowych poprzez odwoływanie się do słabości tej drugiej osoby - "bo on/ona ma cukrzycę" ("nie mam pracy, bo on ma cukrzycę" itp.), czy traktowanie nas jak kaleki bez prawa głosu itp. A jeśli cukrzyca byłaby kiedyś dla Was jakimkolwiek pretekstem do tego, by zerwać związek, to będzie świadczyło o całkowitym braku wrażliwości z Waszej strony.
Umieściłam Wam tu kilka subiektywnych sugestii. Podstawą do ustalenia wspólnego dla Was obojga podejścia do sprawy cukrzycy będzie jednak najzwyczajniej w świecie - rozmowa. Jeśli macie do siebie zaufanie, to po prostu spytajcie, jaka Wasza postawa będzie najlepiej przez Waszych bliskich odbierana. To na pewno da Wam więcej, niż jakikolwiek, nawet najlepszy tekst poradnikowy. Powodzenia!
Artykuł opublikowano za zgodą Roche Diagnostics Polska.