Cześć. Nazywam się Rafał, mam prawie 24 lata, pochodzę z Białej Podlaskiej, a na cukrzyce choruję od prawie 3 lat. Chciałbym napisać wam krótką historię z mojego życia.
Od zawsze lubiłem coś robić w kuchni, gotować, piec czy chociażby nawet zmywać. Kuchnia była moją pasją, czytałem dużo książek o gastronomii, ćwiczyłem w domu. Po skończeniu szkoły gimnazjalnej bez wahania wybrałem szkołę zawodową o profilu gastronomicznym. W ciągu nauki nauczyłem się bardzo dużo o gotowaniu, wydawaniu posiłków, jak i dekoracjach czy obsługi gości. Zdobyłem wymarzony zawód kucharz małej gastronomi. Jednak to mi nie wystarczyło, zapisałem się do technikum gastronomicznego. Po dwuletniej nauce nagle zacząłem strasznie dużo pić i jeść. Potrafiłem w nocy wypić ok. 5-6 litrów wody. Zjadałem zawsze dwie porcje posiłku, ale nie mogłem przybrać na wadze.
Pewnego razu poszedłem do lekarza po skierowanie na badania glukozy. Po odebraniu wyników pielęgniarka powiedziała, że mam od razu skontaktować się z lekarzem rodzinnym. Zmartwiony poszedłem dowiedzieć się, co takiego się stało. Pani doktor powiedziała mi, że wyniki są złe, a nawet bardzo, miałem cukier prawie 350, a dobrze przestrzegałem zasad związanych z przygotowaniem do badań. Był dokładnie 21 grudnia 2009 roku kiedy położyłem się do szpitala. Bardzo nie chciałem iść, w końcu było to przed samymi świętami Bożego Narodzenia. Na wizycie lekarskiej bardzo miła i uprzejma pani diabetolog wytłumaczyła mi o samej chorobie o moim organizmie. Przyszła pielęgniarka i podłączyła mi pompę insulinową. Miałem nadzieję, że uda się unormować cukier i święta spędzę przy rodzinnym stole. Jednak okazało się, że będę musiał zostać dłużej. Byłem załamany, nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, zamknąłem się w sobie.
Modliłem się i pytałem Boga co ja takiego w życiu zrobiłem, dlaczego właśnie ja. W drugi dzień Świąt po odłączeniu pompy wyszedłem rano do kaplicy na mszę. Po zakończeniu mszy zostałem jeszcze chwilę, żeby przemyśleć sobie parę spraw. W pewnej chwili podszedł do mnie pewien starszy pan. Na początku nawet nie zorientowałem się kto to jest, po paru minutach rozmowy zauważyłem ,że ma na sobie koloratkę. Ksiądz zapytał dlaczego jestem w szpitalu, przecież nie wyglądam na chorego. Odpowiedziałem, że mam cukrzycę. Pocieszył mnie i uświadomił, że moje życie się teraz zmieni, że będę musiał długo się uczyć o chorobie, o diecie, która mnie czeka. Ta rozmowa dała mi dużo do uświadomienia, podniosła mnie na duchu.
Wyszedłem ze szpitala dokładnie w dzień sylwestra. Zdecydowałem, że dalej będę spełniał swoją pasję. Pomyślałem w sumie fajnie, że będę miał dietę, więcej się nauczę o przygotowaniu posiłków. Po feriach świątecznych wróciłem do szkoły. Ukrywałem się z chorobą. Gdy pewnego razu na zajęciach poczułem ,że spadł mi cukier zapytałem nauczyciela czy mogę na chwilę wyjść, jednak ten mi nie pozwolił. Powiedział, że zostało 15 minut do przerwy więc wytrzymam. Jednak zdecydowałem się wyjść. Po powrocie do klasy zostałem skierowany do Pani dyrektor na rozmowę, powiedziałem jej prawdę o mnie, o tym, że jestem cukrzykiem i gdybym nie wyszedł to mógłbym zapaść w śpiączkę. Gdy nauczyciele dowiedzieli się o mojej chorobie, byli dla mnie tak jakbym był obcy, nie zwracali na mnie uwagi, zawsze jak chciałem coś powiedzieć to tak jakbym był niewidzialny. Ale nie poddałem się, skończyłem szkołę.
Zacząłem szukać pracy, na każdej rozmowie z pracodawcą, gdy mówiłem o swojej chorobie dostawałem odpowiedź, że nie potrzebują osób chorych skoro jest bardzo dużo chętnych zdrowych. Pewnego dnia rozmawiając z rodzicami stwierdzili, żebym poszedł wyrobić sobie orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Jednak to nic nie dało, a na rentę się nie klasyfikowałem, bo nie miałem przepracowanych lat.
Codziennie wysyłałem swoje CV, lecz nikt się nie odzywał. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pewna kobieta i powiedziała, że chcą mnie zatrudnić, ucieszyłem się bardzo. Po rozmowie kwalifikacyjnej dostałem skierowania na badania. Jednak tu zaczęły się znowu problemy. Lekarz nie wystawił mi zaświadczenia o zdolności do pracy. Nie wiedziałem, co mam robić. 5 lat nauki zawodu poszło na darmo. Dowiedziałem się, że nikt nie podbije cukrzykowi badań do pracy w gastronomii. Składałem wiele podań na dotację z Unii Europejskiej na założenie działalności gospodarczej. Teraz zdecydowałem się o pójściu do szkoły, tym razem o profilu mechanik samochodów osobowych. Mam nadzieję, że uda się skończyć naukę i znaleźć pracę.
Pamiętajcie, nigdy nie można się poddawać i zawsze dążyć do celu. Moja dziewczyna zawsze mnie podnosi na duchu, mówi, że razem zwalczymy chorobę i kiedyś w końcu ułoży się nasze życie.
Zapamiętajcie, że każda historia, ta dobra i ta zła, kiedyś się kończy i pozostaje pamiętać to co w niej było i liczyć, że rozpocznie się nowa, od nowa.
Pozdrawiam
Rafał