Ministerstwo Zdrowia szykuje bolesną niespodziankę dla 400 tys. Polaków chorych na cukrzycę. Już wkrótce będą musieli więcej płacić za lek ratujący im życie. Chorzy stracą. Kto na tym skorzysta? Firma farmaceutyczna powiązana z jednym z najbogatszych Polaków Ryszardem Krauzem (47 l.).
Warszawa
Pomysł jest kuriozalny. Resort zamierza zmniejszyć dopłaty do zwykłej insuliny, używanej na co dzień przez cukrzyków. Do tej pory za wszystkie takie specyfiki na rynku (polskie i zagraniczne) chorzy płacili tyle samo: 2,50 zł. Teraz leki będą sprzedawane w aptece za ok. 20 zł. Po starej cenie będzie dostępny tylko specyfik firmy Bioton, kontrolowanej przez Ryszarda Krauzego.
Dlaczego? Bo ministerstwo ustaliło limit ceny insulin właśnie na poziomie najtańszego Biotonu.
Choć nikt nie chce tego powiedzieć oficjalnie, powód jest jeden.
- Chodzi o to, aby umożliwić polskiej firmie konkurowanie z zagranicznymi koncernami - mówi nasz informator w resorcie zdrowia.
Zarobi na nich
Bioton to jedyna polska firma produkująca insulinę. 73 proc. udziałów ma w niej Prokom Investments, który prawie w całości należy do Ryszarda Krauzego. Biznesmen jest także szefem rady nadzorczej Biotonu.
Inna jego firma, Prokom Software, znana jest z gigantycznych kontraktów, które zawierała z instytucjami publicznymi. Odpowiada m.in. za nieudolną komputeryzację ZUS.
Teraz wszystko wskazuje na to, że firmie związanej z Krauzem po raz kolejny uda się zarobić dzięki decyzjom urzędników. Kilkadziesiąt tysięcy chorych z dnia na dzień będzie musiało się przerzucić na leki z firmy przez niego kontrolowanej, bo prawdopodobnie od grudnia nie będzie stać ich na zagraniczną insulinę, której cena wzrośnie prawie 10 razy.
To szok!
Andrzeja Musiałowicza ta wiadomość przeraziła. Na cukrzycę choruje od 18 roku życia.
- Jestem na rencie. Dostaję 600 złotych, z czego 100-150 zł miesięcznie wydaję na zakup insuliny i pasków diabetycznych. Insulina to dla mnie lek życia - mówi zrozpaczony Musiałowicz (50 l.).
Cukrzycę ma także jego córka. - Pozostanie mi tylko jedno wyjście. Zrezygnować z dotychczas stosowanych środków i przejść na tańszy lek - mówi.
Planowana podwyżka oburza także środowisko lekarzy. Prof. Anna Czech, krajowy konsultant w dziedzinie diabetologii, wysłała nawet w tej sprawie list do ministra zdrowia.
- Jeśli cena insuliny wzrośnie, to najbardziej ucierpią pacjenci, z których większość to ludzie biedni - twierdzi. - Oczywiście można będzie przestawić pacjenta na insulinę krajowej produkcji, ale z pewnością część, która leczy się od 5 czy 10 lat, będzie miała opory - tłumaczy prof. Czech.
Zabraknie leku?
Ale może się okazać, że w aptekach zabraknie tańszego leku. Insulinę z firmy kontrolowanej przez Krauzego kupuje teraz zaledwie 3,5 proc. chorych. Reszta korzysta z leków zagranicznych.
- Jesteśmy w stanie zabezpieczyć 40 proc. polskiego rynku, dlatego nie ma obawy, że zabraknie naszej insuliny. Mamy spore zapasy - przekonuje Adam Wilczęga (54 l.), prezes Biotonu. Przyznaje jednak, że jego firma planuje wzrost sprzedaży w przyszłym roku do 10 proc. Nie sądzi, aby pacjenci od razu zaczęli korzystać z jego preparatu.
Dla około 400 tys. chorych oznacza to tylko jedno. Żeby przeżyć, będą musieli więcej płacić.
Dlatego prof. Czech ma nadzieję, że ministerstwo wycofa się ze swojego pomysłu lub ceny na swoje leki obniżą zachodnie koncerny. A te na razie nie chcą w tej sprawie się wypowiadać.
Arkadiusz Dawidowski, Aneta Styrnik, Teresa Słyż