Chora na cukrzycę typu pierwszego, 35-letnia mieszkanka podpoznańskiego Czerwonaka - Ilona Kwarta wraz z mężem Przemysławem wspięła się w lutym na najwyższy szczyt obu Ameryk - Aconcaguę.
Ten położony w Argentynie szczyt wznosi się na wysokości 6962 m n.p.m. To nie pierwszy sukces Polki - do tej pory udało jej się wraz z mężem zdobyć Kilimandżaro 5895 n.p.m. (2005 rok) oraz Mont Blanc 4810 m n.p.m. (2006 rok). W dotarciu do szczytu dwójka wspinaczy nie korzystała ani z pomocy tragarzy ani przewodnika.
Ilona Kwarta zachorowała na cukrzycę dziewięć lat temu. Od tego czasu musi wstrzykiwać sobie insulinę, bez której, w krótkim czasie doszłoby do śmiertelnych powikłań w jej organizmie.
Od sierpnia 2007r. rozpoczęła używanie do tego celu pompy insulinowej, która lepiej od tradycyjnego wstrzykiwania insuliny za pomocą penów, reguluje glikemię. "Niestety z drugiej strony, pompa jest urządzeniem elektroniczno-mechanicznym, który w skrajnych warunkach może zawieść swoim działaniem" - mówi Ilona Kwarta.
Jak zauważa, dodatkową niedogodnością stosowania pompy insulinowej jest konieczność częstego zmieniania nakłuć wprowadzających insulinę do organizmu (co 4 dni) i niedoskonała forma aplikowania do pompy insuliny. Polega ona na przetaczaniu insuliny z oryginalnych fiolek do zbiorniczka w pompie, za pomocą igły.
Pomimo wielu niedogodności takich, jak konieczność ciągłego obliczania dostarczanych do organizmu dawek insuliny, częstego pomiaru poziomu cukru we krwi i analizowania tych poziomów z uwzględnieniem posiłków i planowanego wysiłku fizycznego, zmieniania nakłuć, uzupełniania insuliny w pompie oraz nieustannie zmieniających się warunków atmosferycznych, jakimi cechują się wyprawy wysokogórskie, Ilona Kwarta wraz ze swym mężem postanowili wspólnie przeciwstawić się chorobie i dokonać rzeczy, która często nie udaje się osobom zdrowym.
Dotarcie do szczytu zostało podzielone na kilka etapów. Pierwszy stanowił 3-dniową wędrówkę doliną rzeki Vacas, a następnie doliną Relinchos i kończył się dotarciem do bazy - Plaza Argentina - 4200 m n.p.m (razem ok. 40 km.).
Po jednodniowym odpoczynku rozpoczęli drugi etap wspinania. Polegał on na wielokrotnym osiąganiu coraz to wyższej wysokości i schodzeniu w dół. "Celem takiego wchodzenia i schodzenia, z jednej strony było wnoszenie niezbędnego ekwipunku do kolejnego miejsca biwakowania, a z drugiej strony aklimatyzacja do wysokości, czyli przyzwyczajanie organizmu do zmniejszającego się stężenie tlenu w powietrzu" - tłumaczy Ilona Kwarta.
Każdy etap tej wspinaczki to wielogodzinne podchodzenie z ciężkim ekwipunkiem na plecach (10-20 kg), długimi i żmudnymi trawersami górskimi lub stromymi i osypującymi się zboczami. Pierwszy obóz, do którego wspinacze docierali dwukrotnie, położony był na wysokości 4800 m n.p.m. Drugi obóz położony na wysokości 5780 m n.p.m. również był osiągany dwa razy.
W tym obozie, za pierwszym razem, po wniesieniu depozytu polskich turystów spotkała zamieć śnieżna. Te warunki pogodowe nie pozwoliły wspinającym powrócić do obozu pierwszego, jak było to zaplanowane. Państwo Kwartowie nie będąc przygotowani do nocowania, zmuszeni byli przeczekać noc w namiocie, który użyczyli im inni wspinający się Polacy. "Niestety bardzo silnie wiejące wiatry, znaczne opady śniegu oraz niska temperatura, która w namiocie spadła do -13 stopni Celsjusza, nie pozwoliły nam przespać tej nocy" - wspomina Ilona Kwarta.
Przedostatnim etapem wspinaczki, przed próbą zdobycia szczytu, było założenie obozu trzeciego na wysokości 6200 m n.p.m.
"Dzięki naszej dobrej aklimatyzacji, największym mankamentem noclegu na tej wysokości okazała się niska temperatura oraz spadająca zmrożona para z sufitu namiotu, która budziła nas co jakiś czas" - opowiada Kwarta.
Z tego właśnie obozu w kolejnym dniu nastąpił atak szczytowy. 6,5-godzinne wspinanie zakończyło się sukcesem. "Prawdopodobnie pierwszy diabetyk z Polski chorujący na cukrzycę insulinozależną stanął tak wysoko ponad poziomem morza" - mówi Ilona Kwarta.
Zdobywcy Aconcagui na szczycie spędzili godzinę. W tym czasie dokonali pamiątkowego wpisu do księgi złożonej pod krzyżem stojącym na szczycie oraz upamiętnili swoje wejście na zdjęciach i kamerze. Zejście do obozu drugiego trwało 2,5 godz.
Ilona Kwarta, która nie tylko "pokonała" Aconcaguę, ale również cukrzycę łamiąc stereotyp bezsilności osób chorych na tę nieuleczalną chorobę, mówi, że tak wysokie góry nie lubią pośpiechu, nie wybaczają błędów, a brak pokory dla ich majestatu karzą porażką. "Nam udało się wejść na szczyt, ale wielkość trudu i cierpliwość, jaką musieliśmy zainwestować w to przedsięwzięcie, tak naprawdę w stanie zrozumieć są tylko Ci, z którymi spotykaliśmy się na ścieżkach kolejnych etapów wspinaczki" - dodaje.
Wyprawa w całości zorganizowana została przez Ilonę i Przemysława. Pomoc w realizacji projektu "Accu-Chek Go Aconcagua 2008" zaoferowały firmy: Roche Diagnostics oraz Gant Development.
Foto: PAP - Nauka w Polsce