Od dziecka każdą wolną chwilę spędzałem z piłką. Podobno, już jako mały brzdąc kopałem ją niezdarnie w kierunku taty. Kiedy podrosłem i zacząłem chodzić do szkoły, z kolegami z osiedla tworzyliśmy kilka drużyn i rozgrywaliśmy turnieje. Ja grałem zawsze w ataku. Byłem najlepszym napastnikiem, niemal w każdym meczu strzelałem gole. Mecze były zawsze dla mnie wielką radością.
W zeszłym roku sytuacja się zmieniła. Po szkole cały czas spędzałem w domu, nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Na samą myśl o grze w piłkę czułem ogromne zmęczenie. Koledzy zastanawiali się co mi się stało, ja też sam o tym myślałem, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się dzieje. Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej i gorzej. Spałem coraz dłużej a i tak chodziłem przemęczony. W końcu trafiłem do szpitala. Kiedy położyli mnie na intensywną terapię mój cukier przekraczał 400. Lekarze wydali diagnozę, która brzmiała dla mnie jak wyrok: jestem chory na cukrzycę. Załamałem się. Nie znałem tej choroby, bałem się, że już nigdy nie będę mógł kopać piłki. Godzinami leżąc w szpitalnym łóżku rozmyślałem o przeszłości przypominając sobie wszystkie zwycięstwa, strzelone bramki i radość jaka temu towarzyszyła. Tak bardzo chciałem móc choć raz dotknąć piłki. Bardzo przeżywałem sytuację, w jakiej się znalazłem, ale nie byłem sam. Rodzice i siostra pomogli mi się pozbierać. Mama codziennie przynosiła mi opracowania na temat cukrzycy. Z dnia na dzień ta lektura pochłaniała mnie coraz bardziej i uświadomiła mi, jak niewiele wiedziałem o tej chorobie. Ale najlepszą informacją jaką wyczytałem była ta, że cukrzyca nie musi oznaczać zerwania ze sportem! Dowiedziałem się, że jest wielu znanych w świecie sportowców, którzy tak jak ja są chorzy, a nie przeszkadza im to w walce o trofea. Zacząłem marzyć o tym, aby jak najszybciej opuścić szpital. Gdyby było to możliwe, to prosto ze szpitalnego łóżka pobiegłbym na boisko.
Po pewnym czasie poczułem się lepiej i wróciłem do domu. Regularne odżywianie, dbanie o siebie i przyjmowanie odpowiednich dawek insuliny sprawiło, że szybko nabrałem sił i chęci do życia. Ciągłe pomiary glukozy i zastrzyki z insuliny były męczące, ale nie poddałem się! Pielęgniarki chwaliły mnie za determinację z jaką uczyłem się żyć z tą chorobą. Cukier unormował mi się. Rano - ok. 120, po posiłkach ok.140. Z czasem zmniejszyłem dawki insuliny. Cukrzycę zacząłem traktować jak normalną rzecz. Po prostu do niej powoli przywykłem. Prędko też wróciłem do miejsca, którego tak mi brakowało. Na początku bałem się odrzucenia, ale było wręcz odwrotnie. Koledzy ucieszyli się, że wróciłem do nich, że znów będziemy mogli rozgrywać mecze. Zdecydowałem się jednak stać na bramce, aby nie biegać zbyt dużo. Nie wiedziałem jak zareaguje mój organizm na zwiększony wysiłek po tak długim okresie. Z początku nie czułem się zbyt pewnie w nowej roli, jednak z każdą minutą, z każdym obronionym strzałem zdawałem sobie sprawę, że bycie bramkarzem nie jest takie trudne.
Teraz marzę cały czas o pompie insulinowej, bo wierzę, że ułatwiłaby mi choć trochę życie. Na razie nie stać mnie na nią, ale rodzice cały czas zbierają pieniążki.
Dziś znów, tak jak kiedyś, chętnie spotykam się w wolnym czasie z kolegami na boisku, cieszy mnie gra w piłkę. Kto wie, może w końcu zdecyduję się by znów zagrać w ataku...
Paweł
(dane do wiadomości Redakcji)