Mój lekarz rodzinny nie bardzo wiedział co mi jest. Długo się lekarka zastanawiała co mi jest, a potem wpadła na pomysł by zmierzyć mi cukier, no i miałam 280, a cały dzień się tak źle czułam, że zjadłam tylko 1 kanapkę. Dostałam pilne skierowanie do diabetologa, u którego byłam już dnia następnego. Okazało się, że mam cukrzycę. Początkowo byłam na tabletkach, po których czułam się źle i w moim brzuchu działy się straszne rzeczy.
23.12.2004 r. dzień przed wigilią lekarz stwierdził, że muszę przejść na insulinę. Byłam przerażona, bo nigdy nie mogłam patrzeć na robienie zastrzyków, a co dopiero sama je sobie robić. Wstrzykując tego dnia pierwszy raz w życiu insulinę byłam wystraszona i aż się trzęsłam, ale jakoś to poszło i nie było to takie straszne ani bolesne.
I tak jakoś do dziś żyję z cukrzycą. Choroba ta niekiedy bardzo utrudnia mi życie i przez nią często się źle czuję, ale jakoś daję radę.
Nie wiem czemu, ale wstydziłam się powiedzieć znajomym o chorobie. Do dziś o mojej chorobie wiedzą tylko najlepsi przyjaciele. Bałam się, jak na te moją chorobę zareaguję mój chłopak - niepotrzebnie! Od samego początku miałam bardzo duże wsparcie ze strony Piotrka za co bardzo Mu dziękuję! Bardzo mi pomagał i nadal pomaga. Myślę, że moja choroba Mu wcale nie przeszkadza. Piotr dba bym mierzyła cukier, dbała o siebie, a jak idziemy na spacer to zawsze ma dla mnie jakieś słodkości.
Co do sportu… no cóż nigdy nie byłam zwolenniczką sportu. Ale uwielbiam spacery, mogłabym chodzić cały dzień. Długie spacery to dla cukrzyka też forma sportu i to męcząca.
Kończąc to opowiadanko chciałabym podziękować mojemu kochanemu Piotrkowi, podziękować Mu za to, że jest! Dziękuję też moim przyjaciołom i wszystkim, którzy mi pomagają, wspierają mnie, nie tylko w cukrzycy, ale też w życiu.
Karolina
(dane do wiadomości Redakcji)