Kiedyś musi przyjść ten moment, kiedy trzeba wyjąć pena, uformować zgrabną fałdę na brzuchu i wpakować weń igłę, wówczas całe to przedstawienie odbywa się na poziomie wzroku otaczającego nas audytorium.
Wiem, o czym piszę. Nigdy nie chciało mi się szukać jakiegoś miejsca odosobnienia, żeby zrobić sobie zastrzyk. Przecież chcę żyć jak normalny człowiek i nie będę wychodził w momencie, kiedy wszyscy zabierają się za jedzenie! Czasami zaś zwyczajnie nie można wyjść albo nie ma gdzie się schować. I czar pryska! Nie oznacza to rzecz jasna, że spotkałem się kiedyś z jakąś negatywną reakcją otoczenia na moje zabiegi. Nic podobnego! Niemniej tracimy w takiej sytuacji swoją anonimowość, a świat dowiaduje się o naszej dolegliwości. Trudno, bowiem udawać, że pakujemy żelastwo w swoje ciało dla zabawy, a przekonywanie innych o tym, że mają do czynienia z nowatorską formą piercingu jest raczej skazane na porażkę.
Choroba - zwłaszcza przewlekła - jest czymś bardzo osobistym i intymnym. Zaakceptowanie faktu, że jesteśmy chorzy nie oznacza jeszcze, że chcemy się naszą dolegliwością chwalić. Poza tym dla wielu osób same czynności związane z cukrzycą są z różnych powodów krępujące. Odsłanianie brzucha wszędzie poza plażą wygląda, co najmniej dziwnie. Że nie wspomnę o podawaniu sobie insuliny długodziałającej w udo, kiedy akurat ma się na sobie jeansy, a traf chciał, że jest się w autobusie, tramwaju czy w środku dwutysięcznego tłumu na koncercie. Zwykłe nakłucie palca też może wzbudzać kontrowersje. Przecież niektórzy ludzie mdleją na widok krwi czy igieł!
Tak, dyskrecja jest często czymś bardzo pożądanym i jednocześnie czymś trudnym dla diabetyka do osiągnięcia. W moim wypadku niezwykle pomocna w tym względzie okazała się pompa insulinowa. Po pierwsze, samo urządzenie jest naprawdę niewielkich rozmiarów i nie widać go pod ubraniem. Niektórzy moi bliscy byli wręcz rozczarowani jego "mizernymi" rozmiarami. Po drugie, pompą sterować można zdalnie za pomocą glukometru, który łączy się z nią przez Bluetooth. Sygnał jest kodowany, zatem połączenie jest bezpieczne i unikamy dzięki temu sytuacji, w której kolega zaordynuje nam bolusa przy pomocy swojego smartwatcha. Jednocześnie wyklucza to możliwość sterowania pompą przy pomocy samochodowego radioodtwarzacza lub wielofunkcyjnej kierownicy, co niektórzy mogą uznać za wadę. No cóż, bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Pompa daje nam możliwość podania sobie insuliny w dyskretny sposób. Programujemy ją przy pomocy glukometru-pilota, który może z wyglądu nie przypomina smartfona, ale jeszcze dziesięć lat temu mógłby uchodzić za najnowszy model telefonu komórkowego. Tak czy owak, za jego pomocą określamy żądaną dawkę insuliny. Możemy się przy tym posłużyć kalkulatorem bolusa, który bardzo ułatwia jej obliczenie, uwzględniając takie czynniki jak: ilość węglowodanów w posiłku*, porę dnia czy działającą aktywną insulinę. Z boku wygląda to tak, jakbyśmy pisali sms-a albo grali w węża. Nie musimy prezentować na forum swojego brzucha. Nie musimy też nigdzie wychodzić. Możemy spokojnie pozostać w centrum wydarzeń. A jeśli ktoś zatęskni za dreszczykiem związanym z wykonywaniem zastrzyków przed audytorium, zawsze może zaprezentować pompę znajomym albo dokonać publicznej wymiany wkłucia. Wrażenie murowane.
Przeczytaj więcej o dyskretnej terapii pompą insulinową - kliknij
Piotr Fiłonowicz
Decyzję o rozpoczęciu terapii pompą insulinową należy podjąć po konsultacji z lekarzem prowadzącym.
*ilość węglowodanów/wymienników węglowodanowych użytkownik oblicza sam i wprowadza dane do kalkulatora bolusa.