- W całej mojej karierze nigdy nie widziałem czegoś takiego. Chore na cukrzycę myszy w jednej chwili stały się zdrowe. Nie mogłem w to uwierzyć - mówił uradowany dr Hans Michael Dosch ze Szpitala Dziecięcego w Toronto tuż po sprawdzeniu efektu swego przełomowego dla cukrzyków ustalenia. Zespół doktora Doscha odkrył, że cukrzycę wywołuje atak własnego układu odpornościowego na komórki nerwowe w trzustce. Wystarczy go zablokować, aby do pojawienia się choroby nie doszło. Jeżeli ten efekt uda się powtórzyć u ludzi, cukrzycę będzie można wyleczyć... jednym zastrzykiem.
Niezwykła skuteczność tej terapii sprawiła, że początek badań z ludźmi zaplanowano już na styczeń. Zanim lek trafi do aptek, minie kilka lat - zastrzega kanadyjski naukowiec.
Prof. Jan Tatoń z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii AM w Warszawie dodaje, że wyniki badań zespołu prof. Hansa Doscha przynoszą nową informację na temat mechanizmu powstawania cukrzycy. - Przybliżą nas do możliwości całkowitego wyleczenia tej choroby, a w tej chwili jesteśmy w stanie jedynie usuwać jej objawy - mówi prof. Tatoń.
Nowatorska metoda leczenia to wielka nadzieja dla chorych na cukrzycę typu 1, w której organizm pacjenta nie produkuje insuliny niezbędnej do prawidłowego wykorzystywania glukozy. Insulinę trzeba podawać chorym przez całe życie - za pomocą zastrzyków.
Szacuje się, że na różne odmiany cukrzycy choruje ok. 5 proc. ludzi na całym świecie. W Polsce - ok. 2 milionów. Cukrzyca typu 1 najczęściej występuje w krajach najbardziej rozwiniętych - w Ameryce Północnej i w Europie (jeden przypadek na 400 - 500 osób).
W naszym kraju żyje dziś ok. 200 tysięcy ludzi cierpiących na cukrzycę typu 1. Coraz częściej choroba dotyka najmłodsze dzieci. - Pod koniec lat osiemdziesiątych liczba chorych dzieci gwałtownie zaczęła rosnąć, zapadają na nią coraz młodsze , nawet niemowlęta - mówi dr Hanna Trippenbach, diabetolog z Akademii Medycznej w Warszawie. - Możemy szacować, że jeszcze 20 lat temu mieliśmy około 5 tysięcy przypadków cukrzycy u dzieci, dziś mamy już 12 tysięcy. Nie wiemy, skąd się wziął ten wzrost. Musiały zadziałać jakieś czynniki środowiskowe - może spadek jakości żywności? Podobny trend obserwowany jest też w innych krajach - dodała dr Trippenbach.
PIOTR KOŚCIELNIAK, i.r., ł.k.