Hej! Mam na imię Justyna. Mam 16 lat a choruje od roku. Piszę, ponieważ chcę wszystkim "cukiereczkom" pokazać, że nie należy traktować cukrzycy jako największego wroga... Moja historia zaczęła się od zwykłego przeziębienia.
Jeszcze pamiętam ten dzień 24.09.2004 r. idę do lekarza, ponieważ od miesiąca może dwóch zauważyłam dziwne objawy: osłabienie organizmu, ciągle zmęczenie i coraz większe pragnienie, bóle brzucha, i ogółem źle się czułam. Moja doktorka stwierdziła, że te objawy to może być wyrostek robaczkowy lub tarczyca (ale kompetentna ta służba zdrowa nie? ;-)) wiec zleciła mi wykonanie kilku podstawowych badań. Dwa dni później poszłam z siostrą po ich odbiór i wszystko się zaczęło...
Doktorka po zobaczeniu wyników badań natychmiast zleciła wykonanie pomiaru cukru i jak można się domyślić cukier był tak duży, że glukometr nie pokazywał pomiaru (nie mówię już, że panie w ośrodku zdrowia myślały, że mam za mało cukru i zastanawiały się czy mi nie podać czekolady aż śmiech) zostałam posłana do szpitala do Cieszyna, lecz tam skierowali mnie tym razem już karetką do Katowic - Ligoty na specjalny odział...to był dla mnie szok, nie wiedziałam co się ze mną dzieje i co to za choroba. Po czasie opuściłam szpital i musiałam zacząć żyć z świadomością, że jestem chora i nigdy nie będzie tak jak wcześniej.
Nie mówię, że początki były dla mnie łatwe, bo tak nie było, nawet teraz miewam chwile, gdy mam wszystkiego dość, ale jakoś radzę sobie, mam wspaniałych przyjaciół, znajomych, rodziców i chłopaka - osobę, która mimo mojego zmiennego nastroju jest przy mnie, gdy tylko może i pociesza mnie.
W trudnych dla mnie chwilach mojego życia, ktoś do tej pory mi bliski bardzo mnie zranił, pewmymi słowami. Otóż dowiedziałam się, że "jaki chłopak będzie chciał mieć dziewczynę z cukrzycą" i że każdy mając do wyboru tak jak np. rzecz nie zniszczoną i uszkodzoną wybierze tą pierwszą... bardzo mnie wtedy te słowa zabolały pomyślałam sobie "po co mam żyć?"
Ale teraz już wiem, że nie wolno poddawać się i należy szukać miłości i nie bać się jej :-) wierzcie mi nie ważne czy jesteście chorzy, czy nie (każda 'normalna' osoba wam to powie) liczy się coś innego wasze wnętrze, to jakimi jesteście ludźmi :-)
Więc apeluje do wszystkich cukiereczków cieszcie się życiem!!!!!! Nie przejmujcie się warto żyć i kochać!!!!!! I uważajcie na służbę zdrowia!!!
A jeśli będziecie chcieli pogadać to piszcie to mój nr gg: 4054938 :)
Pozdrawiam buźka :-)
Justyna