18 lipca – W góry ruszyliśmy wczoraj. Około 12 dotarliśmy do schroniska Tete Rousse na wysokości 3100 metrów z zamiarem rozbicia namiotów, położenia się, odpoczynku i wymarszu około 4 nad ranem, jednak pogoda się popsuła. Obecnie wieje mocny wiatr, jest zimno.
Pół godziny temu mieliśmy burzę z gradobiciem, wtedy próbowaliśmy wejść do kolejnego schroniska, Gautier. Tam czeka nas kolejny, według prognoz, wietrzny dzień, ale już w środę ma być słońce, wiec to będzie bardzo dobra pogoda, aby spróbować „zaatakować” szczyt. Teraz wszyscy pochowali się do namiotów, ja siedzę na zewnątrz opatulony we wszystko, co mam i tak trzęsę się z zimna. Teraz wyszło słońce, zdjąłem czapkę i kaptur, będzie troszeczkę cieplej.
Czuje się dobrze, myślałem, ze będzie gorzej. Na wysokości 3000 metrów nie odczuwam jakichkolwiek oznak choroby wysokogórskiej. Wczorajszy marsz był trudny, bo nieśliśmy bardzo ciężkie plecaki, ale teraz już tych kilogramów ubywa, ponieważ zjedliśmy część prowiantu. Pod względem samopoczucia wszystko jest OK. Cały sprzęt, zarówno insulina jak i glukometry – wszystko działa. Obawiałem się nagłych spadków cukru, ale wszystko jest w porządku.