21 kwietnia 2005 - czwartek. Wróciłam do domu po kolejnym morderczym dniu w szkole. Byłam wyjątkowo zmęczona. W końcu wstałam w tym dniu przed 6 rano. Przyszłam do kuchni przywitać się z mamą, która właśnie wróciła z pracy. Wypiłam przy niej od razu 1,5 litra wody mineralnej. Mama spojrzała na mnie z przerażeniem a ja na to, że po prostu strasznie chce mi się pić. Nie minęło pół godziny a wróciłam do kuchni i znów zaczęłam pić. Mama patrząc na mnie zażartowała, że jak tyle będę pić, to mi zrobi badania na cukier, bo słyszała, że przy cukrzycy się strasznie dużo pije. "Ja i cukrzyca"- pomyślałam... przecież ja w ogóle nic słodkiego nie jem!
W piątek obudziłam się , zjadłam śniadanie, ale ok. 1,5 godziny potem zaczęło kręcić mi się w głowie. Było mi strasznie ciepło, później atakowały mnie fale przeraźliwego chłodu. Moja siostra widząc mnie w tym stanie stwierdziła, ze nie mogę iść do szkoły, bo źle wyglądam. Wynegocjowałam i z uwagi na sprawdzian z fizyki poszłam w końcu, ale jedyne co mnie zaniepokoiło to moment, w którym moja siostra kazała mi zamknąć drzwi od mieszkania, a ja nie potrafiłam wcelować kluczem w zamek. Po powrocie ze szkoły miałam trochę wolnego czasu i poszperałam w necie na temat cukrzycy, po czym oznajmiłam mamie, że jestem chora. Mama od razu wyleciała z jakimiś bzdurami i z wmawianiem sobie Bóg wie czego. Stwierdziła, że zrobi mi badania po egzaminach. Ale po konsultacji z ciocią pielęgniarką z zawodu zaprowadziła mnie do przychodni. Sympatyczna, uśmiechnięta pielęgniarka zbladła. Powtórzyła badanie. Zawołała lekarza i zdławionym głosem powiedziała: 440. Natychmiast skierowanie do innego szpitala, kolejny pomiar - 506. Od razu karetka zostałam przetransportowana do jakiegoś specjalistycznego szpitala, gdzie przy podłączaniu mnie do pompy cukru było równe... 800. Wiem, że to nieprawdopodobne, że jeszcze żyję po czymś takim.
Jestem chora już dwa miesiące. Cukry trzymam w normie. Moje życie obróciło się o 360 stopni. Teraz z tamtej "mnie" nie zostało praktycznie nic. No, może ten cały pesymizm...
Kaszka