Witam wszystkich czytających!
Wiele osób pisze o początkach swojej choroby a ja nie bo... Ja już nie pamiętam jak to się zaczęło, a może nie chcę pamiętać, ponieważ życie jest tak piękne, a każdy dzień pełen niespodzianek...
Faktem jest jednak to, że na cukrzycę choruję 26 lat a gdy ta wrednie kochana paskuda postanowiła zamieszkać w moim życiu miałam "aż" 4 lata. Z tego to cudownego chorobowego wyboru nie znam świata, nie pamiętam innego świata jak tylko z dietą, badaniami i zastrzykami.
Dziś cieszę się, że mam peny i glukometr coś co pozwala mi włóczyć się po świecie, uprawiać sport - co za pech, dla lekarzy, że kocham wschodnie sztuki walki i to uparcie trenuję. I wiecie co, jest mi z tym super fajnie bo cukrzyca nie ma prawa dyskutować ze mną na treningach, choć poza nimi niestety mam retinopatię. No wiecie, to taki mały wypadek przy pracy bo jak zachorowałam nikt nie wiedział jak prowadzić samokontrolę na przeterminowanych testach. I tak ryzyk-fizyk z kiepską samokontrolą i zawirowaniami historycznymi w Polsce i świecie przedarłam się przez podstawówkę. Czas się troszkę zmienił dostałam super wynalazek czyli glukometr i peny i przeszłam z nimi już liceum, studia i razem z nimi pracuję ciesząc się życiem, które jest cudowne i wspaniałe choć wielu narzeka - no i ja też, bo w końcu nie narzekanie to najgorszy sposób narzekania :)
Pozdrawiam wszystkich.
PS. Ktoś ma chęć przesłać wieści? Niech wysyła :) i pogada :) GG5797362
Vinicja