Cześć, nazywam się Kasia i mam 12 lat, na cukrzycę choruję od trzech. Objawami cukrzycy jakie miałam było to, że ciągle chciało mi się pić, bardzo schudłam i ogólnie bardzo źle się czułam. W chwili rozpoznania cukrzycy byłam z rodziną na wakacjach nad morzem. Tata zawiózł mnie do szpitala było już ze mną bardzo źle - miałam cukier 740. W szpitalu byłam aż trzy tygodnie, bo już w szpitalu czymś się zatrułam.
Gdy poszłam do szkoły na początku nie chciałam nikomu mówić o mojej chorobie, ale moja ówczesna wychowawczyni poinformowała o tym moją klasę. Denerwowało mnie bardzo gdy moi koledzy i koleżanki zadawali mi niezbyt mądre pytania (np. czy po nakłuciu igła zostaje w palcu). Po kilku miesiącach choroby przeszłam na pompę insulinową. Po jakimś czasie moje cukry bardzo się rozregulowały i zaczęłam bardzo bać się niedocukrzeń. Nie wiem jak i kiedy to się stało, ale zaczęłam robić bardzo dużo pomiarów i utrzymywałam się na bardzo wysokich poziomach. Jednak gdy pomyślałam o powikłaniach opamiętałam się.
Teraz sama się dziwię jak mogłam tak postępować i niszczyć sobie zdrowie. Jest już dużo lepiej, chociaż dalej robię więcej pomiarów niż powinnam i trochę obawiam się niedocukrzeń.
Niestety w poradni w której się leczę wciąż myślą, że ja jestem jakąś niemądrą histeryczką. Kiedyś usłyszałam też jak jakaś pielęgniarka mówiła na mój temat różne niemiłe rzeczy. Było mi wtedy naprawdę przykro. Myślę jednak, że teraz już wszystko będzie dobrze :)
Kasia