Wtedy jeszcze krótko chorowałam i słabo byłam zaprzyjaźniona z cukrzycą. Ale tego popołudnia czułam dziwny niepokój i niemoc. Nie żebym zaraz była przygotowana na sprawdzenie podejrzeń o niskim poziomie cukru:), więc zdając się na babską intuicję poprosiłam o kanapkę. Cała rzecz działa się u mojego ówczesnego chłopaka - wtedy pierwszego, kochanego przeze mnie, nie ulubionego przez moja mamę...Jednym słowem, powrót do domu o 22 był konieczny...
On poszedł po kanapkę a ja przyłożyłam się troszeczkę na kanapie...Więcej nie pamiętam. Obudziłam się coś ok. 23, ukochany koło mnie, kanapki na stole a niski poziom cukru miną. Ponoć byłam budzona, tarmoszona i nic. Całe szczęście, że nic mi się nie stało, ale tłumaczeń przed mamą nie uniknęłam (dodam, że nie rozmawiałyśmy wtedy o mojej chorobie- to był temat tubu).
Dziś minęło od tamtego wydarzenia ze 12 lat, a my ciągle nie mamy odwagi o tym mówić, udajemy, że da się z tym żyć, że nie ma to poważnych następstw. Kiedyś byłam na tą chorobę wściekła, potem obojętna, teraz jestem przerażona. Mam kłopot z neuropatią (drętwieniem rąk), mam skaczące cukry, mam serce na ramieniu i 32 lata.
Napisz do mnie:
agape@-31.o2.pl
nr GG8231932
Pozdrawiam AgaPe