Kończył się dzień moich trzydziestych urodzin. Ostatni goście rozchodzili się do domów, moja Mama, siostra na odchodnym jeszcze raz życzyły mi przede wszystkim zdrowia. Nie wiedziały niestety że widzą mnie zdrowego po raz ostatni.
Noc po moich urodzinach była dla mnie koszmarem, niesamowite pragnienie, częste wizyty w toalecie, jakaś dziwna wysypka na języku, bardzo złe samopoczucie. Objawy zupełnie mi nieznanej choroby tłumaczyłem jakąś infekcją czy też zatruciem pokarmowym. Zbytnio się nie przejąłem i czekałem kiedy dokuczliwe symptomy ustaną.
Po czterech dniach koszmaru zdecydowałem, idę do lekarza, on na pewno coś poradzi, zapisze lek, zbada dokładnie i wyjaśni całą sprawę.
"Doktor" U. przyjął mnie w nowoczesnym gabinecie, świeżo oddanej przychodni na jednym z rzeszowskich osiedli. Zdziwiłem się trochę iż kolejki do doktora U. wcale nie było, cóż pomyślałem mam szczęście załatwię sprawę szybko i bezboleśnie.
Z miłym uśmiechem na twarzy gestem ręki wskazał mi krzesło;
- Słucham, co Panu dolega? - spytał nie podnosząc wzroku znad mojej karty chorobowej,
- Panie "Doktorze" mam .... - i tu wymieniłem wszystkie moje dolegliwości z tak dokładną starannościa iż powstrzymałem się tylko przed demonstracja w jaki sposób zamykam w nocy drzwi do łazienki.
- No tak, no tak - przytakiwał, skrupulatnie notując,
- Jakie jeszcze obserwuje Pan u siebie niepokojące objawy - zadał"inteligentne" pytanie.
Zamarłem, jednocześnie chcąc pomóc w diagnozie przypomniałem sobie o odcisku na małym palcu, zacięciu przy goleniu miałem także ochotę powiedzieć o źle rozczesujących się włosach po kąpieli.
- To już wszystko Panie doktorze. Co mi dolega ? - dokonczyłem pytaniem patrząc błagalnym wzrokiem w jego oczy schowane za gustownymi oprawkami okularów.
- Proszę pokazać gardło- zabrzmiało
- Aaaaaaaaaaaaaa...- krzyknałem i otworzyłem mój otwór gębowy,
- No tak, no tak - powtórzył się - Ma Pan zapalenie gardła i stąd te objawy, przepisze Panu antybiotyk i wszystko będzie dobrze już po paru dniach.
Jaka ulga, to tylko głupia angina, a ja głupi myślałem że to coś poważnego. Byłem tak szczęśliwy iż o mały włos nie zapomniałem zapłacić w aptece za lek, który miał ratować moje zdrowie i tylko inteligentne "a zapłacić to co ?" Panie aptekarki przypomniało mi o obowiązku wyłożenia na ladę 25 zł.
Minął tydzień, byłem już przy czternastej tabletce "cudoleku" przepisanego przez doktora U. i czekałem na pierwsze efekty.
Tak na marginesie, schudłem już jakieś 5 kilogramów od czasu wizyty, dziwiłem się tylko że pomimo regularnego zażywania tabletek, moje dolegliwości nie ustępowały.Po ostatniej tabletce z opakowania moja cierpliwość zaczęła się kończyć, pragnienie stawało się coraz większe, o zgrozo do tego wszystkiego pogorszył mi się wzrok, stałem się lżejszy o kolejne parę kilogramów. Postanowiłem już nie odwiedzać doktora U, bałem się wykrycia u mnie kataru siennego, alergii na powietrze miejskie czy też innej odmiany zapalenia paznokci.
Udałem się do wyspecjalizowanej placówki badań krwi i moczu, gdzie po opłaceniu kilkunastu złotych, wykonałem podstawowe badania próbek w/w płynów fizjologicznych . Jakież było moje zdziwienie, kiedy po krótkiej rozmowie podczas pobierania próbki krwi, opowiedziałem osobie wykonującej tą czynność o moich powodach badań, usłyszawszy jakie mam objawy stwierdziła bez zastanowienia:PRZECIEZ TO SA PODSTAWOWE OBJAWY CUKRZYCY.
Hornet