- BOŻE DLACZEGO? ZA CO? ZA JAKIE GRZECHY?- słysząc te słowa padające z ust diabetyka zwykle przewracam oczami - ostentacyjnie. Myślę wtedy - co za egoista! Bo Bóg nie ma co robić tylko siedzi w niebie i losuje: "Tej dam cukrzycę typu 1., tej dam cukrzycę typu 2. A ten zamorduje siostrę tamtego...".
Spójrzmy na matki, które opłakują swoje zmarłe dzieci, które nigdy nie doświadczyły pierwszego pocałunku, nie dostały się na studia, nie zwiedziły wymarzonych miejsc. Dalej, spójrzmy na kobiety borykające się z rakiem piersi, stwardnieniem rozsianym, boreliozą. Spójrzmy na niepełnosprawne dzieci, które nigdy nie będą się ścigać z rówieśnikami. Spójrzmy na wszystkich cierpiących ludzi, których nie stać na leczenie i cieszmy się, że ten "okropny" Bóg wylosował nam cukrzycę.
Buntowałeś się przeciwko cukrzycy? Na swój własny oryginalny sposób? Nic bardziej mylnego. W przeciągu 10 minut znajdę co najmniej 2 osoby, które czuły, myślały i robiły to co ty.
Moja słodka historia zaczęła się od wypadku samochodowego. Po nim poddana zostałam rutynowym badaniom, w tym badano mi poziom glukozy we krwi. Wynik? 328. Potem standardowo: lekarz rodzinny, szpital. Do szpitala trafiłam w Wielki Czwartek. I tak sobie leżałam, odwiedzała mnie rodzina i bliscy, byłam w stałym kontakcie telefonicznym ze znajomymi. To było około 20 kwietnia.
A w maju co? MATURA! Uczyłam się w szpitalu, ale bez wielkiego zapału. Musiałam czytać na przemian o baroku, cukrzycy, medianie, modzie i średniej oraz o cukrzycy, o wulkanach stożkowych i o... CUKRZYCY. Był to czas kiedy w szpitalu był tylko niezbędny personel, pani doktor wyraźnie zła, że nie może być w domu z rodzina, nie zachęcała mnie do nauki złośliwością i nieprzyjemnymi uwagami. Ale cóż... jakoś poszło. Nie myślałam wtedy: "O ja biedna". Chciałam, żeby to był tylko zły sen, ale nie był więc trzeba było żyć jak dawniej. Takiego podejścia nauczył mnie znajomy cukrzyk.
Graliśmy razem na gitarach, jak spóźniałam się na umówione spotkanie pytał: "Zapomniałaś o działce?". Potem zapominałam coraz rzadziej. Z początku także trzymałam moją chorobę w tajemnicy, nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział. Dziś uważam, że jest to wspaniały temat do rozmowy na początku znajomości - co jest niezłym atutem przy poznawaniu nowych ludzi.
Do czego zmierzam? Do tego, że nie jest to historia jedyna w swoim rodzaju. Przez nk.pl poznałam dziewczynę, która dostała cukrzycę tydzień przed maturą - tak jak ja. Źle jej poszło, miała kilka hipoglikemii podczas egzaminów. Niedawno czytałam historię Pawła na portalu mojacukrzyca.org - trafił do szpitala przed Wigilią. Co drugi cukrzyk na początku nie mówi znajomym o chorobie. NORMA
Od czterech miesięcy biegam. Mam zamiar przebiec maraton i zrobię to! Pobiegnę w koszulce z napisem "CUKIER MI NIE PODSKOCZY!". Skoro Jeliński mógł zdobyć złoto... Mój lekarz rodzinny powiedział mi kiedyś, że jestem zdrowa, mam tylko jeden mały defekt.
To naprawdę jest mały defekt i nie ma co się buntować przeciwko:
- Polsce - bo nie ma insuliny w aptekach. Często zdarza mi się słyszeć słowa "Mogłam zginąć, logistycy zapomnieli zająć się planowaniem dystrybucji leków w Polskich aptekach?" I co wtedy myślę? Czy zrobiła Pani wszystko co powinna by otrzymać insulinę w odpowiednim czasie? Czy z odpowiednim wyprzedzeniem udała się pani po receptę, uwzględniając możliwość braku dostępności leku w aptece, opóźnienie dostawy itp.? Sama niejednokrotnie zbyt późno wykupywałam leki. Ale to była wyłącznie moja wina- nie kraju.
- Służbie zdrowia - bo nie zajmują się nami wystarczająco dobrze. Sama kiedy udałam się do mojego pierwszego diabetologa usłyszałam słowa: "Taka młoda..." A miałam 19 lat. Znam diabetyczątka mające 3 lata i ja jestem "taka młoda?". Nigdy więcej nie pojawiłam się u tej pani doktor, uznałam, że jest albo starej daty, albo niewykwalifikowana, albo leczy tylko cukrzyków typu 2. W Polsce jest jednak wielu lekarzy i to nie skreśliło ich wszystkich.
- Przeciwko Bogu - (a to już szlagier!) że właśnie nas to dotknęło. Moja koleżanka powiedziała mi kiedyś, że chciałaby mieć PO PROSTU CUKRZYCĘ. Dlaczego? Bo od 5 lat odwiedza neurologów, kardiologów, pulmonologów i nikt nie wie dlaczego mdleje średnio 3 razy w tygodniu i dostaje dziwnych ataków w najbardziej nieodpowiednich sytuacjach.
- Pracodawcy - bo nie chce nas zatrudnić. Nie ma po prostu wiedzy. Rozwiązań jest kilka. Albo tak jak ja - zwyczajnie nie wspominać o chorobie, albo cierpliwie edukować panią z HR, albo szukać do oporu będąc uczciwym. Trzeba pamiętać, że ludzie zdrowi też nie dostają pracy od ręki. Często nasza choroba może być wymówką dla pracodawcy, który uważa, że nasze kwalifikacje nie są dość dobre.
Nie pozwolę jej uniemożliwić mi zwiedzenia całego świata z powodu jakiejś kretyńskiej stopy cukrzycowej! Nie pozwolę jej utrudniać mi biegania, a biegam regularnie od czterech miesięcy. Nie pozwolę jej utrudniać mi zdobycia wymarzonej pracy. Nie pozwolę jej pozbawić mnie radości z odkrywania kim jest morderca w książkach Christie z powodu zaburzeń widzenia. No way!
Podczas ostatniego pobytu w szpitalu poznałam wiele osób, które pozwoliły cukrzycy sobą kierować. Najbardziej wstrząsnęła mną historia młodej kobiety, która poroniła 3 razy. Chciała próbować po raz czwarty, lecz groziła jej utrata wzroku. Obiecałam sobie wtedy, że nie pozwolę by cukrzyca kierowała mną, wyrządzała mi krzywdę oraz moim bliskim.
Czasami nawet lubię zastanawiać się co wpłynęło na taki poziom cukru dziś, skoro pozornie wszystko odbywało się tak jak zwykle. I lubię jak się o mnie ktoś troszczy, więc słysząc "Martyna, sprawdźmy jaki jest wynik, tak dla pewności" udaje, że nie chcę, ale w rezultacie z ciekawością i lekkim niepokojem obserwuje odliczanie mojego One Touch’a od pięciu w dół. Czasami jest naprawdę ciężko: stres, przeziębienie, leniwy dzień, zwiększona aktywność, dołek psychiczny, niepowodzenie lub POWODZENIE, w moim przypadku mają ogromny wpływ na poziom cukru we krwi. Zdarzają się dni, kiedy jestem zupełnie "wyłączona z obiegu", ale po nich zwykle następuje powrót do życia ze zdwojoną siłą.
BUNT to najgłupsze co można robić mając cukrzycę. Chyba, że jest to bunt przeciwko dominacji cukrzycy w naszym życiu. W takim kontekście z czystym sumieniem mogę powiedzieć: Grunt to bunt. I tylko w takim.
Martyna Wabich