Miesiąc L4 pozwolił mi nieco poznać mechanizm cukrowy mojego organizmu, choć naprawdę to uczę się go każdego dnia. Natychmiast chciałem powrócić do normalnych obowiązków, aktywności. Mimo wskazań lekarza, iż przy tej dolegliwości nie jest wskazane mieszkanie samemu - postanowiłem nie zmieniać nic w życiu w związku z nowymi okolicznościami, do dnia dzisiejszego mieszkam sam.
Szczęśliwie moje wcześniejsze życie było raczej zdrowe i rozsądne, toteż nie były konieczne drastyczne zmiany. Mam wrażenie, że właściwie chodzi o zwiększenie uwagi na temat metabolizmu. Funkcjonalność trzustki trzeba przejąć własnym umysłem, rozsądkiem, opanowaniem ale i w pewnym zakresie wyrozumiałością. Większa musi być też świadomość ogólno zdrowotna - mniej używek, selektywność pokarmów itp. Koncentracja na własnym organizmie przyczynia się do otwarcia oczu na zdrowie i powoduje zwiększenie ostrożności wobec własnego ustroju. Jest to oczywiście utrudnieniem życiowym, ale w pewnym sensie może nawet błogosławieństwem. Niewykluczone, że po 10 latach dobrze prowadzonej cukrzycy organizm cukrzyka będzie zdrowszy niż organizm przeciętnego człowieka nieszczególnie przykładającego wagę do własnej kondycji zdrowotnej.
Czuję się znacznie lepiej mając świadomość, że dbam o siebie, czuję się zdrowszy. Nagrodą są wyniki badań, zarówno te codzienne, jak i kontrolne - okresowe gdzie widać, iż "wszystko jest OK".
Z zawodu jestem automatykiem i bliskie mi są zagadnienia stabilizacji stanów procesów dynamicznych. Jestem przekonany, że ta wiedza pozwala mi znacznie spokojniej i pewniej decydować o pożywieniu/dawkach insuliny.
By dobrze/efektywnie sterować przydałby się ciągły pomiar, albo przynajmniej okresowy np. co 20 minut. Wyrażam tęsknotę za stałym pomiarem - gdyby to udałoby się zapewnić jestem pewny, że problem cukrzycy/cukrzyków stałby się lżejszy i bezpieczniejszy. Nie jestem zainteresowany pompą insulinową ponieważ z penem i glukometrem jestem niezależny i mogę robić wszystko - brak trwałych urządzeń połączonych z ciałem. Szczególnie te nowe konstrukcje glukometrów sprzyjają - pamięć pomiarów, szybkie wyniki, małe rozmiary, o to chodzi!!
Głównym problemem dla mnie jest zachowanie dyskrecji - dyskrecja wstrzyknięć i pomiaru. By wszystko np. mieściło się w kieszeni. O ile w zimie kieszenie kurtek są pojemne, albo gdy przemieszczam się plecakiem lub torbą - nie ma problemu, o tyle w lecie w koszulce i krótkich spodniach ciężko jest gdziekolwiek wpakować glukometr, pena i cukierki.
Generalnie praktykuje dosyć elastyczne podejście do cukrzycy. Nie dostosowuje jedzenia i aktywności do insuliny, ale insulinę dostosowuje do posiłków i aktywności. Staram się żyć dokładnie jak kiedyś. Jedyna różnica to świadomość iż iniekcja jest równie ważna jak oddychanie.
Bardzo nie podoba mi się schematyczne, archaiczne podejście do cukrzycy.
Moje spojrzenie jest kompletnie odmienne.
Stres związany z ograniczeniami wnoszonymi przez nasze "drobne" niedomaganie organiczne jest zbędny :) Poza ograniczeniem spożycia mleka (kiedyś 1-2 l/dobę) nie sztancuje się specjalnymi produktami spożywczymi.
Zadaniem każdego cukrzyka jest utrzymywanie poziomu glikemi w normie. Narzędziem jest insulina. W moim menu bez problemu znaleźć można: ciasta, lody, wafelki, smażone mięsko, piwko. Kompletnie nie stosuje dedykowanych produktów - zwykle ich smak pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście stosując swobodna metodę żywienia trzeba więcej myśleć nad dawkami insuliny, ale przy dobrym rozeznaniu własnego organizmu - nie stanowi to większego kłopotu.
Na smakołyki stosuje metodę równoważenia kierunków cukru, czyli: torcik + alkohol, lody + sex. Oczywiście nie da się tego stosować w każdym przypadku, ale jest to też koncepcja sprawdzająca się w praktyce. Alkohol stosowany w roli reduktora doskonale sprawdza się też przy grillu i innych "zakazanych" przyjemnościach spożywczych.
Naprawdę rewelacyjnym balansem dla cukru jest sport. Przy intensywnej jeździe na rowerze (przy średniej prędkości 30 km/h) cukier spada mi o 100mg/dL na każde 25km. Z tego względu zawsze mam ze sobą coś do zjedzenia. Od niedawna uprawiam także wspinaczkę skałkową - tu nie ma tak dynamicznego wysiłku, ale także wymagana jest kontrola co 1..1,5 godziny. Od wielu lat regularnie ćwiczę także kulturystykę i ten sport nadal jest ważną dla mnie aktywnością. Ze względu na częste przerwy w samych ćwiczeniach nie ma kompletnie żadnych problemów z cukrami - zawsze jest czas na pomiar i ewentualną przekąskę. W sezonie letnim zawsze sporo czasu staram się spędzić w górach - wędrowanie jest stosunkowo łagodnym wysiłkiem, ale wielogodzinne trasy w ostrym terenie potrafią wycisnąć z człowieka resztki sił i tu szczególnie trzeba uważać na poziom cukru. Ze względu na bliskie usytuowanie basenu stosunkowo często pływam. Jak zauważyłem, ten sport uprawiany przez 1..1,5 godziny jest dla mnie banalny do realizowania. W zasadzie wystarczający jest pomiar i ewentualna przekąska przed wejściem do wody przy ustaleniu cukru na poziomie 150..180. Po opuszczeniu basenu też najlepiej od razu sprawdzić poziom cukru, gdyż często podczas aktywności fizycznej nie jesteśmy w stanie rozpoznać w sobie objawów hipoglikemii.
Niezależnie jaki sport się uprawia bardzo istotne jest zwrócenie uwagi na to co się dzieję w organizmie podczas aktywności jak i już po zakończeniu bezpośredniego wysiłku. Okazuje się, że cukier może kierować się na dół jeszcze przez kilka godzin po ustaniu bezpośredniego wysiłku. Oczywiście podejmując aktywność sportową trzeba się wcześniej zastanowić czy w związku z cukrzycowymi niedomaganiami (ewentualną hipoglikemią) pozostajemy bezpieczni.
Sport pomaga utrzymać także lepsze wyniki długoterminowe cukrzycy, więc staje się doskonałym przyjacielem na co dzień.
Osobiście nie byłem nigdy przesadnym łakomczuchem słodkości spożywczej, zatem i dziś nie mam większych problemów z pokusami. Oczywiście ciastek co dzień nie stosuje i nie polecam insulinobiorcom. Nie zamierzam jednak rezygnować z wszystkich zwyczajnych potraw, produktów.
Prawdę powiedziawszy od kilku lat sam sobie gospodarze więc moja lodówka jest zaopatrywana zgodnie z rozsądnym umiarem cukrzyka. Aczkolwiek próżno w niej szukać produktów dedykowanych dla diabetyków.
Największe pokusy pojawiają się poza domem, np. na imprezach służbowych, hotelowe jedzenie też niejednokrotnie łamię kanony cukrzycowej diety, no i jak czasem trafie na parę dni do rodziców - oni to zawsze maja jakieś frykasy.
Nie będę katował się swoją chorobą - czasem po prostu ulegam pokusie dokładając kilka jednostek na penie. Trzymanie glikemii w granicach dopuszczalnych jest dla mnie priorytetem.
Z nadzieją patrzę na rozwój technologii medycznych licząc iż jeszcze na mojego życia uda się uprościć życie ludziom, którzy borykają się z niedomaganiem trzustki.
Krzysztof
(dane do wiadomości Redakcji)