Hej :).
Chciałabym opowiedzieć moją historię zetknięcia się z chorobą jaką jest cukrzyca... Mam 14 lat, właśnie kończę 1 klasę gimnazjum. Choruję ok. miesiąca na cukrzycę.
To była połowa kwietnia... do szkoły przyszła lekarka z przychodni... powiedziała, że mam coś z tarczycą... troszkę się przeraziłam, ale co tam... przecież to nic groźnego... Tydzień po tym zaczęłam się coraz gorzej czuć... Weszłam na stronki o tarczycy... "no tak... -pomyślałam... wzmożony apetyt, duże ilości picia... nadmierne pocenie się... to musi być jakiś związek z tarczycą..." Mimo wszystko bałam się powiedzieć mamie o tym, aż w końcu powiedziałam... Mama ku mojemu zdziwieniu nie przejęła się...
Na dworze czułam się coraz gorzej...nadchodziły moje urodziny, ja niestety przeziębiłam się... więc wszyscy moi przyjaciele odwiedzili mnie... Gdy wyzdrowiałam wychodziłam na dwór, ale... momentami było mi tak słabo, że nie mogłam ustać... bez picia na dworze nie mogłam wytrzymać, a i tak zaraz musiałam wracać do domu, żeby skorzystać z WC. Przyjaciel śmiał się, żebym RAZ A DOBRZE się wysikała... Hehe...
Kiedyś szliśmy całą paczką przez osiedle, aż w końcu zrobiło mi się cholernie słabo... siadłam na kamyku... obok mnie kolega, który przekonywał mnie całe 2 tygodnie, żebym poszła do lekarza, bo widzi, że jest coś nie tak...
Pojechałam do babci na noc, było to w sobotę. Wypiłam cały litr soku, potem wodę, zjadłam kanapki... babcia mi zaproponowała coś na słodko... popatrzyłam na tego wafelka i powiedziałam "może jutro...", zaczęłam wymiotować... myślałam, że to od soku... Całą noc nie przespałam... wypiłam ok. 15 szklanek herbaty... Rano nie byłam w stanie wstać z łóżka, byłam blada i chuda...
Gdy się ubierałam zobaczyłam jak wystają mi żebra... pomyślałam "przecież zawsze byłam szczupła, a przecież nie schudłam, bo 2 tyg. temu ważyłam 44!" W poniedziałek 7 maja poszłam do przychodni - w tym dniu dowiedziałam się o mojej chorobie... lekarka zapisywała mnie na badania tarczycy... aż mama powiedziała, że dużo piję i korzystam z toalety, nawet kilka razy w nocy! Wtedy poszłyśmy zmierzyć cukier... Byłam szczęśliwa, bo uważałam, że będzie dobrze... nie wiedziałam jaka jest norma... na "glukometrze" pokazała się liczba 256... mama przestraszona... lekarki też... Wtedy po raz pierwszy w życiu zrobiło mi się tak słabo, że nic nie widziałam... Lekarka powiedziała "To może być cukrzyca... ALE NIE MUSI!"... wtedy się bałam, ale wiedziałam, że będzie dobrze, bo... za wiele tych nieszczęść, żeby jeszcze cukrzyca doszła...
Pojechałyśmy na Oddział Diabetologiczny w Kielcach. Pani zrobiła mi badania cukru: 395 mg%, przeraziłam się... zmierzyli mnie – 166 cm, zważyli, patrzę na wagę, a tu... 38.2!! SZOK!, schudłam w ciągu 3 tyg. 6kg :|... poszłam na salę, pani wkłuwała mi z 8 razy welflon, ale... żyły pękały... więc podłączyły mnie do aparatu z insuliną...
Następnego dnia przyszła MOJA lekarka, która przez całe dwa tygodnie w szpitalu była ze mną ;) Wyrok brzmiał "Kasia ma cukrzycę..." Wtedy się nie przejęłam za bardzo... nie wiedziałam, że to jest tak trudne, jak okazało się potem... Oczywiście było mówienie typu "Nie ma się co zastanawiać CZEMU KASIA i czemu akurat cukrzyca..." Załamałam się jak dowiedziałam się, że nie da się tego wyleczyć...
Po dwóch dniach odłączono mnie od aparatu i kroplówki... wtedy pani pierwszy raz podała mi insulinę z pena, byłam zachwycona, bo nie wiedziałam, że to takie proste... Zaprzyjaźniłam się ze świetną pielęgniarką i to ona pierwszy raz po 5 dniach wykrycia choroby dała mi pena do ręki i KAZAŁA wbić w rękę ;D, poszło gładziutko, ale... ręce mi się trzęsły masakrycznie! Nigdy tego nie zapomnę ;)
Cukry się regulowały... przyjaciele mnie odwiedzali... Nigdy nie zapomnę zdania kolegi: "Kaśka! nie masz się co załamywać! wyjdziesz ze szpitala, wyzdrowiejesz!", wtedy powiedziałam, że ta choroba jest na całe życie..., on na to "Ale to się cofnie! mówię ci!" Nie cofnęło się...chociaż chciałabym... Potem usłyszałam piękne słowa, że cukrzyca to taka przyjaciółka na zawsze i tyle...coś w tym jest...
Rodzice chcieli i chcą mi nieba uchylić, żebym tylko miała dobrze... widzę jak mama to przeżywa, tata, brat... który jak się dowiedział o chorobie aż płakał mimo, że we wrześniu skończy 19 lat... Pod koniec szpitala,kiedy cukry były rewelacyjne, leżałam na sali, słuchałam mp3 i myślałam nad tym wszystkim... dużo płakałam po cichu... ale wiem, że dziewczyny z sali o tym wiedziały... Najgorsze było to wychwalanie... "Kasiu jaka ty jesteś dzielna! nie załamujesz się!" - faktycznie... nie załamywałam się... teraz jest gorzej... to udawanie, że jest w porządku, że sobie radzę...
W szpitalu poznałam niesamowite dziewczyny z różnymi chorobami - przeważnie z cukrzycą... szczególną uwagę zwróciłam na Karolinę, Dorotę i Paulinę... Karolina to dziewczyna pełna życie i naprawdę nigdy nie widziałam jej załamującą się... Paulina choruje już 8 lat, a ma 13... te 8 lat bez pompy... ja sobie nie wyobrażam, ale podziwiam ją naprawdę za wszystko. Dorotę też podziwiam i naprawdę dzięki niej dużo więcej wiem o cukrzycy :) Wróciłam do mojej byłej wagi, a nawet ją przekroczyłam, bo ważę 45kg :)
Na dzień dzisiejszy cukry mam rewelacyjne, wracam do mojej kochanej siatkówki i czuję, że żyję... a dzisiaj wchodząc na tą rewelacyjną stronę, czytając opowiadania... zauważyłam, że moja cukrzyca nie jest wcale taka uciążliwa... Chociaż nie... jest uciążliwa... i naprawdę nie radzę sobie teraz z tym wszystkim... bo nie potrafię się z tym jeszcze pogodzić...
Szczególną uwagę zwróciłam na CUDOWNE (!!) zdanie "Ludzie chorujący na cukrzycę JESTEŚCIE WIELCY!! schylam czoło przed wami! nie załamujcie się ! NIE WSTYDZCIE SIĘ mówić o chorobie !!" - to są naprawdę rewelacyjne słowa i to muszą być NAPRAWDĘ FANTASTYCZNI LUDZIE!!, naprawdę jest takich ludzi mało, a przynajmniej ja takich nie znam... Więc wielkim szacunkiem darzę takich ludzi!
Jeszcze jedno chciałam napisać... ta choroba zmienia... bo dla mnie przestało liczyć się to, czy chłopak ze mną zrywa, itp... dla mnie liczy się teraz tylko MOJE ZDROWIE! - mój poziom stężenia cukru we krwi, insulina... A teraz mam tylko dwa marzenia... no może trzy ;) Pierwsze NAJWAŻNIEJSZE ! - mieć pompę, bo wiem, że z nią jest łatwiej... i moi rodzice i ja staramy się już o nią :), drugie to... nagrać chociaż jedną płytę, jedną piosnkę i przez moment poczuć smak bycia piosenkarką... przez króciutką chwilkę... a trzecie... być lepsza w granie w siatkówkę... po prostu ćwiczyć :), ah i jeszcze jedno ;) Mieć zawsze (!!), ale to zawsze przyjaciół i rodzinę blisko siebie! Bo bez nich wiem, że nie dałabym teraz rady!
Pozdrawiam wszystkich chorujących na cukrzycę oraz tych zdrowych, którzy wiedzą jak zachować się, gdy człowiek choruje na cukrzycę ;) WY TEŻ JESTEŚCIE WIELCY!!
Kasia