Komórki ciężarnej matki przedostające się do organizmu płodu próbują naprawiać uszkodzenia trzustki, które prowadzą do cukrzycy typu I - wynika z najnowszych amerykańskich badań.
Praca zamieszczona na łamach pisma "Proceedings of the National Academy of Sciences", rodzi nadzieję na opracowanie nowych metod leczenia cukrzycy typu I.
Naukowcy nie od dziś wiedzą, że w czasie ciąży dość często dochodzi do przemieszczenia się macierzystych komórek matki do organizmu płodu. W latach 90. okazało się, że komórki te są dobrze tolerowane przez nowego właściciela i mogą później długo żyć w jego organizmie, nawet po osiągnięciu dorosłości. Ale choć zjawisko to, określane mianem matczynego mikrochimeryzmu, jest znane już od ok. 30 lat, to do tej pory nie udało się ocenić, czy obecność komórek matki jest korzystna dla dziecka czy też raczej mu szkodzi.
Teraz naukowcy z Centrum Badań nad Rakiem im. Freda Hutchinsona w Seattle oraz z Uniwersytetu w Bristolu analizowali zjawisko mikrochimeryzmu matczynego u osób z cukrzycą typu I. Jest to postać cukrzycy o podłożu autoimmunologicznym, dotykająca głównie dzieci i młodzież. Rozwija się w wyniku ataku układu odporności na trzustkę i zniszczenia jej komórek odpowiedzialnych za produkcję insuliny.
Najnowsze badania objęły 172 osoby, wśród których znalazło się 94 chorych na cukrzycę, ich zdrowe rodzeństwo w liczbie 54 osób oraz 24 zdrowe, niespokrewnione osoby.
Na podstawie badania matczynego DNA ustalono, że chorzy na cukrzycę mają znacznie więcej matczynych komórek we krwi, niż osoby zdrowe - spokrewnione bądź obce.
Okazało się ponadto, że niektóre z tych matczynych komórek osiedlają się w trzustce dziecka i funkcjonują tam jako komórki beta produkujące insulinę. Naukowcy znaleźli komórki beta pochodzące od matki m.in. w trzustkach pobranych pośmiertnie od 4 mężczyzn.
Odkrycie to było dla badaczy zaskakujące, gdyż rozpoczynając badania podejrzewali, że komórki matki produkujące insulinę mogą raczej prowokować reakcje autoagresywne w organizmie płodu i rozwój cukrzycy typu I.
Nie udało im się jednak znaleźć dowodów wskazujących, że matczyne komórki wywołują agresję układu odporności dziecka, bądź że same atakują komórki jego trzustki.
Ich zdaniem, bardzo prawdopodobne jest więc, że komórki matki próbują naprawić uszkodzona trzustkę potomka. Mimo różnic genetycznych są one dobrze tolerowane przez dziecko, gdyż przechodzą do jego organizmu bardzo wcześnie, gdy układ odporności nie nauczył się jeszcze dobrze odróżniać komórek własnych od obcych.
"Nasze badania rodzą nadzieję, że taki naturalny mikrochimeryzm można będzie wykorzystać w przyszłości w leczeniu cukrzycy typu I" - komentują autorzy pracy. Można by na przykład gromadzić matczyne komórki macierzyste i wykorzystywać je do leczenia dziecka z cukrzycą. Ich przeszczep będzie związany z niższym ryzykiem odrzucenia, w porównaniu z komórkami obcego dawcy, zupełnie odmiennych pod względem genetycznym.