Co do prowiantu, to musiałem zabezpieczyć się w jedzenie i picie na pierwszy dzień (prawie 6 godz. przejazdu i dodatkowo popołudniowej wspinaczki na połoninę). Wieczorem, na miejscu zakwaterowania czekała obiadokolacja. Telefonicznie dowiedziałem się o sklepie spożywczym działającym w sąsiedztwie naszej kwatery. A więc szczególnie ciężkie napoje można było nabyć na miejscu. Nasza baza noclegowa leży w maleńkiej osadzie bieszczadzkiej i wynikające stąd wcześniejsze troski o możliwości zaopatrywania się w prowiant.
(...) Po wieczornym posiłku trzeba było jeszcze udać się do pobliskiego sklepu, celem zaopatrzenia się w napoje na kolejny dzień wędrówki. Po powrocie z zakupów postanowiłem niezwłocznie położyć się spać, gdyż czułem się mocno zmęczony. Od trzeciej rano jestem już na nogach i mój organizm "zapalił" kontrolki ostrzegawcze. Po wzięciu zredukowanej o kilka jednostek insuliny bazowej, którą podaję przed snem, sprawdziłem poziom cukru. To dziesiąty pomiar dzisiejszego dnia. Nastawiłem jeszcze smartfona na nocne budzenie, by we śnie nie dopadła mnie hipoglikemia. |
(...) Usadowiłem się na płaskim kamieniu, by kolejny raz skontrolować cukry. Siadłem po północnej stronie skalnej wychodni, ochraniając glukometr przed słońcem. Glukoza zbliżała się do wartości 200mg%, więc była lekko podwyższona. Uznałem, że to bezpieczny wynik z racji długiego jeszcze marszu do mety dzisiejszej trasy i intensywnego zużywania energii, głównie przez mięśnie nóg. Nie zapomniałem o kilku łykach wody. Musiałem też zdjąć buty i wyczyścić wkładki, bo coraz bardziej odczuwałem bolące stopy. Okazało się, że na spodzie prawej nogi wytworzył się niewielki odcisk, który pękł i on to stał się dodatkowym utrudnieniem dalszej wędrówki.
Cały tekst i zdjęcia do pobrania w formie PDF (8 mb)