Strona główna
  1. Wiadomości
  2. O cukrzycy
  3. Porady
  4. Sprzęt i leki
  5. Więcej
  6. Przydatne
  7. O portalu
diabetyk24.pl
Accu-Chek Instant

FreeStyle Libre 2

Ypsomed

Dexcom One+
Artykuły
O cukrzycy
Cukrzyca typu 2
Odżywianie
Pompy insulinowe
Monitoring glikemii
Glukometry
Nakłuwacze
Peny
Insuliny

Dodaj komentarz
Komunikaty

Relacja: Rowerem do Fatimy

źródło: piekary.bazylika.katowice.opoka.org.pl, dodano: 12 stycznia 2010 r.

Najpierw miało być tylko Lourdes, niewielkie miasteczko u podnóża Pirenejów, gdzie 11 lutego 1858 roku 14-letniej Bernadecie objawiła się Matka Boża. Ludwik Piec, 56-letni piekarzanin, był tam po raz pierwszy 20 lat temu, kiedy zachorował na cukrzycę. W maju postanowił drugi raz wyruszyć w pielgrzymkę tym razem nie z grupą autokarem, ale samemu rowerem. Dotarł dalej, bo aż do hiszpańskiej Finisterry, miejsca uważanego dawniej za koniec świata. A stamtąd do Fatimy.

Niełatwo namówić tego niezwykłego rowerzystę na spotkanie, jeszcze trudniej na opowieść o drodze do Fatimy. Jest niezwykle skromny. Przekonuje go tylko argument dobrego przykładu. Zgadza się, bo ufa, że kogoś może zainspirować jego przypadek do podjęcia podobnego wyzwania.

Relacja z wyprawy - część 1 (4,5 MB; mp3)

- Trudno namówić kogokolwiek na taką trasę. Miałem jechać z kolegą. Jednak na kilka dni przed planowanym terminem wyjazdu, rozchorował się i przeszedł operację. W zasadzie bez planu i z jedną mapą wyjechałem w drogę do Portugalii. Pierwszy etap przejechałem autostopem z Piekar do Baden Baden w Niemczech. To tam zaczęła się właściwie moja droga. Potem już wszystko było spontanicznie - mówi Ludwik Piec.

Francja za 20 euro

Nie była to pierwsza wyprawa rowerowa pana Pieca. Cztery lata temu pojechał wraz z dwoma synami do Wilna. Wcześniej był nad Balatonem wraz z kolegami. Przyznaje, że od niepamiętnych czasów lubi jeździć na rowerze i każdego roku wyjeżdża w dłuższą trasę. Jako młody chłopak często jeździł rowerem w Bieszczady. - Tamte wyjazdy były zdecydowanie rekreacyjne. Zaś te w ostatnich latach traktuję jako pielgrzymki. Obok pasji turystycznej jest jeszcze wymiar duchowy. Pielgrzymka do Fatimy była dla mnie, mogę powiedzieć z całą pewnością, wyprawą życia - wyjaśnia Ludwik Piec.


Choć interesuje się rowerami, to do Fatimy pojechał na średniej klasy sprzęcie. Rowerzysta żartuje, że na taką drogę absolutnie nie nadaje się jedynie asortyment dostępny w popularnych marketach. Rower Ludwika Pieca ważył 35 kg, opakowany był dwoma sakwami z przodu i z tyłu. Wiózł w nich namiot, śpiwór, kuchenkę turystyczną oraz zapas konserw i zupek chińskich. - Najdroższym z krajów, które przejechałem była Francja. Dzięki zapasom i życzliwości ludzi, jakich spotkałem udało mi się przejechać całą Francję za 20 euro. Z czego 8 kosztowała mapa, a 2 dałem na tacę podczas niedzielnej mszy św. - opowiada pielgrzym.

Na drodze do Fatimy Ludwik Piec spotkał wielu ludzi, którzy okazali mu bezinteresowną pomoc. Jak przyznaje, przeżył wiele niezwykłych chwil i doświadczył niecodziennej dobroci. Wszędzie prosił tylko o wodę. W zamian otrzymywał posiłek, nierzadko nocleg, prysznic. Kiedy zmierzchało szukał noclegu: czasem na polanie albo w lesie, a czasem u farmera albo w remizie strażackiej. Jedynie w Hiszpanii było łatwiej, bo przy szlaku św. Jakuba są schroniska. W drodze do Lourdes nocleg zaoferował mu pewien miejscowy Francuz o imieniu Jean. - Kiedy dowiedział się, że zmierzam do Fatimy, dał mi do dyspozycji swoją willę oddaloną o ok. 50 km od Lourdes. Nie mogłem tam jednak dłużej zostać. Choć nie nakładałem sobie żadnego reżimu czasowego, zwyczajnie warunki były w tym domu za dobre. Pielgrzym nie powinien mieć luksusów na swojej drodze. Jean poprosił mnie o modlitwę. Kilka dni wcześniej w katastrofie lotniczej zginęła jego żona. Lourdes było pierwszym etapem mojej pielgrzymki. Tam zostałem około 3 dni i podjąłem decyzję o dalszej drodze, chociaż odezwała się już kontuzja nogi - mówi Ludwik Piec.

Niewiarygodny wydaje się fakt, że Ludwik Piec wiele tysięcy kilometrów pokonał praktycznie bez znajomości języków. - Słabo znam niemiecki i kilka słów po rosyjsku potrafię powiedzieć. Miałem przy sobie mini rozmówki francuskie, ale i tak dogadywałem się za pomocą kartki i długopisu, rąk, no i chyba też serca - wyjaśnia.


Uciążliwy szlak

Wielu krewnych i znajomych często zadawało mu po powrocie pytanie o odwagę. - Poza grzechem śmiertelnym, niczego się nie boję. Odwaga jest czymś innym niż roztropność. Ja nie jechałem dla wyczynu. Niektórzy ludzie mówią o mnie "szaleniec". To mnie nie zraża, bo przy realizacji duchowych przedsięwzięć, jest to dla mnie potwierdzeniem obrania dobrej drogi. Odbyłem rekolekcje w drodze. I polecam je każdemu, kto ma coś w życiu ważnego do przemyślenia. Szczególnie dobrym miejscem do tego jest szlak św. Jakuba. Przez wiele setek kilometrów drogi człowiek jest sam ze sobą i z Bogiem. Owszem są schroniska, wielu ludzi spotyka się w drodze, bo idą tym szlakiem ludzie wszystkich narodowości i wszystkich wyznań, ba, nawet ateiści. Spotkałem Koreańczyków, Białorusinów, a nawet całą włoską rodzinę. Niesamowite jest to jak ta droga ludzi zmienia. Wszyscy sobie pomagają, opatrują rany na nogach, uśmiechają się do siebie - mówi Ludwik Piec. - Szlak jest bardzo uciążliwy. To właściwie w większości polna wyboista droga. Musiałem zwolnić. Tak jak wcześniej pokonywałem każdego dnia odległość 80-100 km, tak w Hiszpanii tylko 40 km dziennie. Wiele odcinków jest nieprzejezdnych, więc przeszedłem je pieszo. Ponadto upał jest bardzo męczący. Dzień zaczynałem o 5.00 rano i jechałem do 13.00. Potem konieczna była przerwa. Dalsza podróż mogła być niebezpieczna dla zdrowia, a nawet życia. Zresztą przy szlaku znajduje się wiele grobów pielgrzymów, którzy zmarli w drodze. I choć tą drogą przechodzą ludzie od średniowiecza, to widziałem wiele współczesnych symbolicznych nagrobków - dodaje.

Relacja z wyprawy - część 2 (3,4 MB; mp3)

Każdy, kto wchodzi na szlak św. Jakuba, prowadzący do Santiago de Compostella, otrzymuje paszport pielgrzyma i muszelkę, od średniowiecza symbol ludzi będących w drodze. Tylko dzięki wbitym w paszport pieczątkom z kolejnych schronisk Ludwik Piec wie, kiedy dotarł do Santiago. Przez całą podróż, trwającą nieco ponad 40 dni, nie notował nic i nie liczył czasu.

Z samego Santiago de Compostella szlak wiedzie dalej do Finsterry, miejsca uważanego dawniej za najdalej wysunięte w Europie. Zwyczaj nakazuje tam zostawić starego człowieka, a symbolicznym gestem tego zdarzenia jest spalenie ubrania nad wodą. Ludwik Piec nie spalił wprawdzie swoich ubrań, ale doświadczył niezwykłego przeżycia. Swoją chorą nogę moczył w wodzie, kiedy zauważyła to pewna Włoszka, ortodoksyjna katoliczka. Kobieta zaproponowała, że zaprowadzi go do miejsca, w którym może zostać wyleczony. Przyprowadziła rowerzystę pod ogromny krzyż na wybrzeżu i kazała, aby chorą nogą dotknął krzyża. Ludwik Piec mógł ruszyć w dalszą drogę, już prosto do Fatimy.


Do Fatimy po pokój

Tak zwane camino portugalskie wiedzie wzdłuż Atlantyku. Droga jest kamienista, ale warta wysiłku. - Autobusy tam nie dojeżdżają - kwituje rowerzysta.

W Portugalii Ludwik Piec zatrzymuje się na noclegi głównie u bombeiros, czyli u strażaków. Chętnie udzielają mu bezpłatnie noclegu. W samej Fatimie, do której wjeżdża 5 lipca nocuje w salkach przyparafialnych. Woli je niż hotele. Przez kilka dni jest w pobliżu sanktuarium Matki Bożej Różańcowej, gdzie w 1917 roku trójce dzieci zostały objawione trzy tajemnice fatimskie (w 1930 roku uznane za zgodne z doktryną Kościoła katolickiego). Wspiera duchowo swojego 21-letniego syna Michała, który tego samego dnia co ojciec wyjechał do Fatimy, wjechał na rowerze do Jerozolimy. Michał, student ekonomii, pielgrzymował w intencji pokoju na świecie. To nie była jego pierwsza tak daleka wyprawa. W ubiegłym roku dotarł pieszo do Rzymu. Na rowerze dotarł już między innymi na Węgry i Litwę. - Chociaż to ja zaraziłem syna tą pasją, to on mnie w niej przerósł - mówi Ludwik Piec.

- Doświadczenie takiej drogi na pewno człowieka ubogaca, zmienia, ukierunkowuje na te wartości, które być może w codzienności gubi. Zachęcam każdego do podjęcia takiego wyzwania. Chętnie doradzę, podzielę się swoim doświadczeniem - dodaje. Szczegółowe informacje, a także relacje pielgrzymów można znaleźć na stronie www.santagodefi.pl lub www.caminodesantiago.pl


Ludwik Piec wrócił do Polski samolotem przez Lizbonę i Pragę wraz z grupą Polaków z Rybnika. Rowerzysta przyznaje, że problem jak wrócić zaprzątał mu głowę. Nie zabukował wcześniej biletu powrotnego. Postanowił poszukać grupy i dołączyć się do niej. Problem stanowił jeszcze transport roweru. Znalazł w końcu wycieczkę autokarową, która wracała do Poznania, 10 dni później i to oni zgodzili się przewieźć rower.

Teraz rowerzysta z Piekar Śl. marzy o pielgrzymce do grobu ojca Pio i do Watykanu. Oczywiście też rowerem.

Tekst, zdjęcia i reprodukcje: Jola Kubik

Ludwiku, GRATULUJEMY!!!



Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, koniecznie polubcie nasz profil na FB!


Wszelkie materiały (w szczególności materiały i opracowania własne) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.



reklama





Najnowsze komentarze [2]

Masz swoją opinię na ten temat? Tu jest miejsce, gdzie możesz ją wyrazić! Pisz, komentuj i dyskutuj. Pamiętaj o tym, że nie będą tolerowane niecenzuralne wypowiedzi i wulgaryzmy.

~Leszek Hański  IP: 217.172.229.xxx(2017-01-17 06:04:41)
witam, też byłem rowerem z Gdyni w Fatimie, Santiago de Compostela, Jerozolimie, Ukrainie, San Giowani Rotundo-Ojca Pio, Dubrowniku, Mostarze, Medugorie, Rzymie, Litwie, Grenoble i wielu innych ciekawych miejscach -zachęcam do obejrzenia i przeczytania relacji : http://www.leszekhanski.cba.pl/index.html Pozdrawiam wszystkich rowerzystów Leszek Hański

~Agata   IP: 83.31.104.xxx(2014-03-16 16:20:03)
Szukam informacji na temat odpowiedniego przygotowania insuliny u osób chorych na cukrzycę przy wyprawach trwających ponad trzy tygodnie i temperaturze utrzymującej się w okolicach 40 stopni Celsjusza. Czy na Hiszpańskich szlakach jest możliwość zakupu insuliny? Czy jest ona również refundowana na podstawie polskich recept? Jak Pan Ludwik przygotował się do wyprawy pod kątem zabezpieczenia insuliny?


Powrót Do góry

mojacukrzyca.org - Komunikaty: Relacja: Rowerem do Fatimy
Jeżeli na tej stronie widzisz błąd lub masz uwagi, napisz do nas.



Eversense E3

Fundacja dla Dzieci z Cukrzycą
Refundacja CGM
Przydatne
Informacje
Bądź na bieżąco!
Kącik literacki
Wszystko o Accu-Chek
Specjalista radzi
DiABEtyK
Na komputer i telefon
Ministerstwo Zdrowia
Światowy Dzień Cukrzycy
Cukrzyca tamtych lat
DME obrzęk plamki
Ciekawostki
O portalu

Redakcja portalu | Napisz do redakcji | Newsletter | O portalu | Media o portalu | Linki | Partnerzy | Nasze bannery | Logo do pobrania | Patronat medialny
Portal mojacukrzyca.org ma charakter jedynie informacyjny. Wszelkie decyzje odnośnie leczenia muszą być podejmowane w porozumieniu z lekarzem i za jego zgodą.
Portal jest prowadzony przez osobę fizyczną wyłącznie w celach osobistych. | Copyright © mojacukrzyca.org 2001-2024 Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Ostatnia modyfikacja: Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.

Zadaj pytanie on-line